Zmarł w wieku 43 lat. Przez lata przekazywano fałszywą informację o śmierci polskiego aktora

W okresie PRL-u prawdziwe okoliczności śmierci Eugeniusza Bodo były ukrywane przed opinią publiczną. Przez długie lata polskie publikacje szerzyły fałszywą wersję wydarzeń związanych z tragicznym losem jednego z najwybitniejszych przedwojennych artystów. 7 października mija 81 lat od jego śmierci.

Eugeniusz Bodo w 1934 r.
Eugeniusz Bodo w 1934 r.
Źródło zdjęć: © PAP | reprodukcja
oprac.

07.10.2024 | aktual.: 07.10.2024 12:15

Eugeniusz Bodo, wszechstronny artysta, cieszył się renomą jako aktor, piosenkarz, reżyser, scenarzysta i producent. Jego dorobek filmowy obejmuje prawie trzydzieści produkcji, w których błyszczał zarówno w rolach komediowych, jak i w odważnych dramatach obyczajowych. Jego charakterystyczny głos i lśniące, zadbane włosy przyciągały uwagę kobiet i były jego znakiem rozpoznawczym. Gdyby życie Eugeniusza nie zostało przerwane przez tragiczne wydarzenia oraz fałszywe oskarżenia NKWD, jego kariera mogłaby potoczyć się inaczej.

W październiku 1939 roku Bodo przyjechał do Lwowa w poszukiwaniu schronienia przed wojną, podobnie jak dziesiątki innych warszawskich artystów i intelektualistów.

W czasie pobytu we Lwowie Eugeniusz Bodo spotkał wielu starych znajomych, w tym Juliusza Marymonta, dyrektora Ateneum, oraz kompozytora Henryka Warsa i innych artystów, z którymi wcześniej współpracował na scenie. Nie chcąc pozostać biernymi, lwowscy artyści kontynuowali swoją działalność, organizując teatry i programy artystyczne.

Jednym z projektów, który cieszył się dużym powodzeniem, był zespół Tea Jazz, prowadzony przez serdecznego przyjaciela Eugeniusza Bodo, Henryka Warsa. Zespół ten liczył czasem aż czterdzieści osób, w tym aktorów, piosenkarzy, muzyków i konferansjerów.

Tea Jazz szybko zyskał ogromną popularność, zarówno wśród polskiej, jak i rosyjskiej publiczności. Bodo, znany ze swojego dowcipu i szarmanckiej natury, zdobył szczególne uznanie. Podczas kilkumiesięcznych tras koncertowych po Imperium Radzieckim, reakcje publiczności były nadzwyczaj entuzjastyczne. Wars i Bodo stali się rozpoznawalni, a ich płyty były często grane w rosyjskim radiu. Niestety, nie trwało to długo.

Cenzura zmusiła artystów do wykonywania utworów wyłącznie w języku rosyjskim, co nie podobało się ani Bodo, ani Warsowi. Sytuacja stała się jeszcze bardziej napięta, gdy Niemcy zaatakowali Związek Radziecki. W tym czasie zespół odpoczywał nad Morzem Czarnym.

Najprawdopodobniej wtedy Bodo podjął decyzję, by zrealizować plan, który zrodził się w jego głowie przed wybuchem wojny. Chciał wrócić do Lwowa i, korzystając ze swojego szwajcarskiego paszportu, jak najszybciej wyemigrować do Stanów Zjednoczonych, gdzie był w 1937 r.

Pomimo protestów przyjaciół, Bodo wyjechał do Lwowa. Zamieszkał w Brzuchowicach, gdzie napisał do władz pismo, prosząc o zgodę na opuszczenie ZSRR i wyjazd do USA. Powierzył się swojemu szwajcarskiemu paszportowi, co okazało się jego największym błędem. Przez lata krążyło wiele teorii na temat jego dalszych losów.

Eugeniusz Bodo: kilka wersji losów

Według jednej wersji Bodo został zastrzelony przez Niemców w teatrze, tuż po zejściu ze sceny. Inna hipoteza sugerowała, że został zabity na dziedzińcu więzienia przy ulicy Łąckiego, co potwierdzał dentysta aktora, rozpoznając go po uzębieniu. Spekulowano również, że mógł zostać przypadkowo aresztowany przez NKWD i rozstrzelany albo zamordowany we własnej willi w Brzuchowicach. Przez dekady powielano fałszywą informację, że "zginął w 1941 roku, najprawdopodobniej z rąk niemieckich żołnierzy".

Autentyczne okoliczności śmierci wybitnego polskiego aktora Eugeniusza Bodo ujawniono dopiero po wielu latach.

Nakaz aresztowania

25 czerwca 1941 roku naczelnik NKWD dla obwodu lwowskiego podpisał rozkaz aresztowania Eugeniusza Bodo, uznał go za element społecznie niebezpieczny (ESN). Następnego dnia aktor został zatrzymany w swoim mieszkaniu we Lwowie. Dwaj funkcjonariusze kazali mu się zebrać najpotrzebniejsze rzeczy pod pretekstem umożliwienia ewakuacji za granicę.

Przewieziono go ze Lwowa do moskiewskiego więzienia Butyrki, gdzie był przetrzymywany do lipca 1941 roku. Stamtąd trafił do zakładu karnego w Ufie, oddalonego o 1,7 tys. km od Moskwy, gdzie przesłuchiwano go po raz pierwszy, ale nie postawiono żadnych zarzutów.

Eugeniusz Bodo spędził w Ufie czas do maja 1942 roku, nie wiedząc, dlaczego został aresztowany. Funkcjonariusze NKWD, którzy go przesłuchiwali, pytali o każdy aspekt jego życia bez wyjaśniania przyczyn zatrzymania. 3 czerwca 1942 roku przeniesiono go z powrotem do moskiewskiego więzienia, gdzie poddano kolejnym długim przesłuchaniom. Jego liczne podróże po Europie i świecie wzbudziły podejrzenia sowieckich śledczych.

Przesiedlenie

Podczas pobytu w więzieniu, o uwolnienie Bodo w imieniu ambasady polskiej starali się Stanisław Kot i Tadeusz Romer. Niestety, wysiłki te nie przyniosły rezultatu. Radzieckie władze odmówiły zwolnienia aktora z powodu jego szwajcarskiego obywatelstwa, co wzbudziło jeszcze większe podejrzenia i napięcia z Rosjanami. 21 listopada 1942 roku kapitan Gałkin zamknął sprawę Eugeniusza Bodo, uznając go za szpiega, chociaż dokumenty śledcze i materiały rzekomo demaskujące jego działalność zaginęły.

Los w łagrze

W połowie maja 1943 roku Eugeniusz Bodo został przewieziony do łagru w Kołtasie w obwodzie archangielskim, gdzie miał odbywać pięcioletni wyrok. W 1989 roku w "Notatkach więźnia" Alfred Mirek, który poznał Bodo w łagrze, opisał go jako osobę o zacnych manierach i postawie. Pobyt w łagrze poważnie wpłynął na zdrowie Bodo. Zdiagnozowano u niego pelagrę, a jego stan zdrowia gwałtownie się pogorszył. Lekarze zauważyli u niego "ciastowość nóg, łuszczenie się skóry na całym ciele oraz zwiotczenie mięśni".

Jego współwięzień opisywał, że trudno było go rozpoznać – zniknął blask oczu i charakterystyczna fryzura Bodo.

Tragiczny koniec polskiego aktora

Eugeniusz Bodo zmarł 7 października 1943 roku, oficjalnie z powodu gruźlicy płuc przy towarzyszącej pelagrze. Dokładne miejsce jego pochówku pozostaje nieznane; zwłoki artysty spoczywają w masowej mogile wśród setek innych więźniów.

Informacje zawarte w tekście pochodzą z książki "Już taki jestem zimny drań" autorstwa Ryszarda Wolańskiego, która ukazała się nakładem wydawnictwa Rebis.

Rebis
Rebis© Licencjodawca

W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" opowiadamy o hitowej polskiej komedii "Rozwodnicy" na Netfliksie, zastanawiamy się, czy Demi Moore dostanie Oscara, czy Złotą Malinę za "Substancję" i zdradzamy, co dzieje się na planach filmów i seriali. Znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Audiotece czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej:

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (44)