Zmiany w oscarowym regulaminie. Jerzy Zelnik: "To robi się chore"
Jerzy Zelnik skrytykował zmiany, jakie wprowadziła Amerykańska Akademia Filmowa, by przeciwdziałać wykluczeniu mniejszości. Aktor jest oburzony.
Amerykańska Akademia Filmowa postanowiła, że o oscarową nominację dla najlepszego filmu będą mogły ubiegać się tylko te produkcje, które w określony sposób reprezentują mniejszości. Zmiany wejdą w życie od 2024 roku.
Od kilku lat organizatorzy najważniejszej filmowej gali na świecie byli krytykowani za staroświeckie podejście do nagradzanych tytułów. Również w kręgu zaszczytnej Akademii przeważali starsi, biali mężczyźni nominujący produkcje starszych, białych mężczyzn. Na tym polu również zastosowano zmiany, wprowadzając ponad 800 nowych członków z całego świata.
Od 2024 r. o nominację w kategorii Najlepszy film nie będą mogły ubiegać się produkcje, które nie spełnią minimum 2 z 4 nowych standardów. Chodzi o reprezentację mniejszości: na ekranie, w ekipie filmowej, na etapie powstawania oraz dystrybucji filmu.
Portal wPolityce.pl zapytał sympatyzującego z prawicą aktora Jerzego Zelnika, co sądzi o zmianach wprowadzonych przez Akademię. Ten odpowiedział: - To robi się chore. Co innego, kiedy jest jakaś kolejka do kupienia towaru, to rozumiem, że trzeba mniejszościom czy poszkodowanym ludziom ustępować miejsca, ale w ocenie sztuki? To już jest przegięcie.
- Uważam to za chorą przesadę. Rozumiem, że obecnie cały świat choruje na te rasowe i postrasowe kompleksy, wynikające z ucisku mniejszości w przeszłości itd., ale poszło to w stronę ekstremalną, moim zdaniem przesadną. Trzeba to wyważać. Poprawność polityczna je własny ogon – kontynuował Zelnik.
Jerzy Zelnik w 1967 r. zagrał w filmie "Faraon" Jerzego Kawalerowicza, który został nominowany do Oscara w kategorii najlepszy film nieanglojęzyczny. Od tamtej pory kariera aktora mocno się zmieniła. Ostatnia nominacja na jego koncie to Wąż dla najgorszego aktora za rolę w filmie "Smoleńsk".