11.14
"11.14" to naprawdę czarna komedia. Co kilkanaście minut ginie w wypadku samochodowym... ta sama osoba, a widz przyjmuje to z uśmiechem na twarzy.
Debiutancki film Grega Marcksa zaczyna się jak typowy thriller, ale z biegiem czasu zmienia ton. Niewinny, nieco pijany młody mężczyzna (Henry Thomas)
wracając do domu samochodem ma pecha. Nagle na jego auto spada ciało chłopaka. Spanikowany bohater chowa trupa do bagażnika, a mijającej go obcej kobiecie opowiada, iż zderzył się z jeleniem. Za chwilę akcja filmu zostaje przerwana i widz może zobaczyć, co dzieje się w innej części miasta, dokładnie w tym samym czasie, przed godziną 11.14 wieczorem. Wszyscy kolejni bohaterowie mają coś wspólnego z ofiarami i w jakimś stopniu przyczynili się do wypadków.
04.12.2006 18:08
Mimo iż akcja filmu obraca się właściwie wokół tych samych wydarzeń, Marcksowi udaje się do końca utrzymać napięcie. Dzieje się tak przede wszystkim dlatego, iż losy kolejnych osób są nie tylko interesujące, ale i zabawne. Ukazując 20 minut z życia garstki ludzi, reżyser pokazuje jak bardzo czyny nieznajomych wpływają na życie innych ludzi.
"11.14" to mieszanka różnych gatunków filmowych, którą ogląda się z dużym zainteresowaniem a zaraz po wyjściu z kina człowiek zastanawia się w jakim stopniu mijany właśnie człowiek zmienił nasze życie.