15 milionów dolarów dla Jeta Li za rolę we "Władcach wojny"
07.05.2009 13:28
Występował w USA, także w Białym Domu, na specjalnym pokazie dla prezydenta Richarda Nixona. W latach 1975–1979 zdobywał co roku tytuł Mistrza Chińskich Narodowych Sztuk Walki. Zadebiutował na ekranie w bardzo popularnym i w Polsce filmie „Klasztor Shaolin”, uznawanym za pierwszy nowoczesny film kung-fu pokazany w Chińskiej Republice Ludowej. Wkrótce przeniósł się do Hongkongu, gdzie zaczął odnosić wręcz oszałamiające komercyjne sukcesy.
Do tej pory Li był znany właśnie z ról wymagających wielkiej sprawności fizycznej. Jego najnowszy film – „Władcy wojny” w reżyserii Petera Chana, to coś zupełnie innego. Chan zdecydował, że choć film opowiada wielką batalistyczną historię, nie powinien pomijać psychologicznych niuansów. Postawił więc przed Jetem Li zupełnie nowe zadanie, z którego, jak twierdzą krytycy, gwiazdor wywiązał się wyśmienicie.
Znawcy kina podkreślają, że dla Jeta Li to prawdziwie nowy początek. W opinii wielu udowodnił, że nie jest tylko charyzmatyczną gwiazdą kina walki, ale godnym uznania aktorem dramatycznym. Christopher Armsted z Film Critics United stwierdza: – Porzucenie przez Jeta Li kina sztuk walki mogło się wydać błędem, zwłaszcza że pierwszy film, jaki po tej decyzji nakręcił – „Zabójca” z Jasonem Stathamem, był porażką.
Wydawało się, że rozsądną decyzją będzie nakręcenie kolejnej odsłony „Dawno temu w Chinach”. Ale „Władcy wojny” to najlepszy film, jaki widziałem w ostatnim czasie, a być może najlepsze widowisko o czasach dynastii Qing. Sekwencje bitewne są intensywne, pełne przemocy i brutalne. Chan stawia nas w środku akcji i nie odpuszcza...
Jet Li, z iście hollywoodzką gażą piętnastu milionów dolarów, po „Władcach wojny” ma więc szansę na zupełnie nowy rozdział w swojej karierze filmowej. Potwierdza to nagroda Hongkong Film Award (tamtejszy odpowiednik Oscarów) w kategorii „najlepszy aktor”.
Lata 60. XIX wieku. Ambitny generał Pang (Jet Li) pragnie zrehabilitować się po druzgocącej klęsce. Dąży do zwycięstwa, nie licząc się z niczym i z nikim – nawet z dwoma wiernymi przyjaciółmi, swymi braćmi krwi. Żona jednego z nich zostaje jego kochanką… Jednak i on sam, choć potężny, jest tylko zabawką w rękach możniejszych od siebie. Okupiony niezliczonymi ofiarami triumf obróci się w końcu przeciwko niemu.
„Władcy wojny” w kinach od 22 maja.