40 lat filmu "Miś". Krystyna Podleska o geniuszu Barei
Kultowa komedia Stanisława Barei "Miś" weszła na ekrany 4 maja 1981 roku. – Co prawda prezes się zmienił, ale śpiewanie na jego cześć nie – uważa aktorka Krystyna Podleska, która wcieliła się w pamiętną Olę Kozeł, kochankę prezesa Ochódzkiego.
"Miś" wszedł do kin w maju 1981 i w ciągu kilku miesięcy obejrzało go 700 tys. widzów, choć w reżimowej prasie krytyka zmieszała film z błotem.
Jedną z pamiętnych ról zagrała w filmie Krystyna Podleska. Wystąpiła jako Ola w kultowych scenach ze Stanisławem Tymem, który obsadzony był w podwójnej roli prezesa Ryszarda Ochódzkiego oraz węglarza Stanisława Palucha.
Podleską można zobaczyć w nowym teledysku polskiego bluesmana Łukasza Gorczycy.
- Cieszę się, że ktoś o mnie pamięta i chciał zatrudnić starą babę – mówi Podleska. – To dla mnie wielka nobilitacja.
W teledysku do piosenki Gorczycy pt. "Uzi" Podleska pojawia się 40 lat później - w drzwiach, w szlafroku i mówi, zupełnie jak wtedy: ”Och, przepraszam, taka jestem...”.
Podleska urodziła się polskiej rodzinie emigracyjnej w Londynie. Tam chodziła do szkoły aktorskiej.
Do Polski przyjeżdżała głównie na wakacje.
- Miałam 10 lat, jak poznałam moją babcię i ciotki – wspomina.
Zaczęła też odwiedzać dom polskiego pisarza Stanisława Dygata.
– To był najlepszy przyjaciel mojego ojca sprzed wojny – wspomina aktorka. – Prowadził otwarty dom, przewijało się przez niego dużo artystów.
Nie stała po papier toaletowy
W 1976 roku Podleska zagrała u Krzysztofa Zanussiego w ”Barwach ochronnych”.
Kiedy Stanisław Bareja i Stanisław Tym byli w Londynie w 1979 roku, kręcąc angielskie sceny do ”Misia”, skontaktowali się z Podleską.
- Nie bardzo wiedziałam kim oni są – przyznaje aktorka. – Byłam jednak nimi zauroczona. Oczywiście, zgodziłam się zagrać.
Jak podobał jej się scenariusz?
Podleska: - Nie znałam tak dobrze polskich realiów. Nie stałam godzinami w kolejkach po mięso czy papier toaletowy, a paszport miałam w kieszeni, więc film z początku wydawał mi się absurdalny. Ale tak naprawdę była to bardzo inteligentna, gorzka satyra na PRL. Każda scena jest tam perełką. Nie jest to oczywiście dzieło filmowe na miarę "Obywatela Kane’a" Orsona Wellesa, ale na pewno film ponadczasowy i wciąż autentycznie śmieszny.
Po zakończeniu zdjęć w Polsce Podleska wyjechała z powrotem do Anglii.
- Potem był stan wojenny. Straciłam kontakt z Polską. Nie śledziłam losów filmu. Do Polski zaczęłam znów przyjeżdżać w latach 90. Mówili mi na ulicach: "O, przecież pani grała w 'Misiu'".
Bareja wiecznie żywy?
Dziś Podleska mieszka w Polsce i zajmuje się przekładem (z Anną Wołek) brytyjskich dramatów na język polski.
- Czuję dialogi, bo sama jestem aktorką, więc tłumaczenie to mój żywioł – mówi.
Przed lockdownem jeździła po Polsce z monodramem "Mój boski rozwód" irlandzkiej dramatopisarki Geraldine Aron. Sztukę zdążył wyreżyserować Jerzy Gruza.
Później zamknięto teatry, a Podleska ciężko przeszła COVID-19. Trafiła nawet do szpitala. Teraz czeka na "odmrożenie" kultury.
Na koniec pytam, czy wraca czasem do "Misia" i czy jej zdaniem Bareja jest w Polsce wiecznie żywy.
Podleska: - Oczywiście, że "Miś" jest aktualny, zwłaszcza przy tym rządzie. Bareja i Tym znali ludzką naturę i wiedzieli coś ważnego o Polakach. Przecież ciągle ktoś w tym kraju śpiewa do szafy "niech żyje nam prezes naszego klubu". Wszyscy wiemy, kto teraz jest prezesem i komu trzeba się podlizywać. Dla mnie ten film odzwierciedla to, co się dzieje. Jest mi z tego powodu bardzo smutno.