A miało być śmiesznie…
Trwa boom na tak zwane „niegrzeczne komedie”. Obie części „Kac Vegas” czy „Druhny” najlepiej pokazały, co bawi dziś dorosłych widzów. „Zła kobieta” miała być kolejnym odważnym, sarkastycznym i przede wszystkim śmiesznym filmem. Coś jednak nie wyszło…
25.08.2011 18:18
Tytułowa zła kobieta to właściwie zła nauczycielka („Bad Teacher”). Elizabeth Halsey (Cameron Diaz) w głębokim poważaniu ma szkołę, uczniów i kolegów z pracy. Właściwie nie wiadomo, dlaczego wybrała sobie taki zawód, skoro wkrótce zamierza wyjść za mąż za obrzydliwie bogatego narzeczonego. Ten jednak w ostatniej chwili orientuje się, że kobieta kocha tylko jego pieniądze, i postanawia ją porzucić. Elizabeth nie pozostaje więc nic innego, jak tylko wrócić do znienawidzonej roboty, w której nadal będzie puszczać uczniom „Młodych gniewnych” zamiast realizować materiał, popalać trawkę na szkolnym parkingu i spławiać zadurzonego w niej po uszy wuefistę Russella (w tej roli znany z „Jak poznałem waszą matkę” Jason Segel).
Rutynę tę przerwie dopiero zjawienie się w szkole nowego nauczyciela na zastępstwo, Scotta (coraz częściej pojawiający się na dużym ekranie Justin Timberlake). Nie szkodzi, że Scott to ciepła klucha, kiepsko tańczy i jeszcze gorzej śpiewa (!), ważne, że pochodzi z bogatej rodziny. Niestety, lubi „piersiaste” dziewczyny, a Elizabeth do takich nie należy. Nauczycielka musi więc szybko zdobyć sporo pieniędzy potrzebnych na operację powiększenia rozmiaru swoich miseczek. W tym celu nie zawaha się użyć uczniów i własnych wdzięków. W wyścigu względy Scotta przyjdzie się jej także zmierzyć z super-nauczycielką cierpiącą jednocześnie na zaburzenia psychiczne, Amy (Lucy Punch), a w walce tej nie będą obowiązywały żadne reguły.
Brzmi nieźle, prawda? Jeszcze lepiej komedia zapowiada się po obejrzeniu zwiastunów (oba – ocenzurowany i bez cenzury – możecie zobaczyć tu.
I może właśnie tu leży (pardon) pies pogrzebany. Sądząc po nieocenzurowanym trailerze, nakręcone zostały dwie wersje filmu, a do polskich kin trafiła tylko ta „grzeczna”. A przez to, niestety, zwyczajnie nudna. Większość najlepszych scen zostało nam już pokazanych w zwiastunie (trafi się jeszcze tylko kilka perełek, jak np. próba zastraszenia pewnego kuratora szkolnego przez współlokatora Elizabeth). Komedia jest niespójna, nierówna, a niektórych miejscach brakuje w jej zwyczajnie logiki (trudno np. zrozumieć, co sprawiło, że Elizabeth i Scott wzięli udział w – bez zdradzania szczegółów – spotkaniu „na sucho”).
Nie wiem, czy widzowie powinni czuć się oszukani, kiedy po obejrzeniu dobrego zwiastuna zastają w kinie film mocno średni, mało zabawny i raczej nudny. Wiem za to, że dla twórców współczesnych trailerów powinno się utworzyć nową Oscarową kategorię, bo są one robione lepiej niż same filmy.