Alec Baldwin: kłótnie, pobicia, skandale. Czy to koniec jego kariery?

Alec Baldwin to jeden z tych aktorów, którzy znani są ze swoich ról równie dobrze co ze skandali, które ciągle wywołują. Porywczy aktor stracił właśnie rolę Donalda Trumpa, w którego wcielał się od lat.

Alec Baldwin jako Donald Trump
Alec Baldwin jako Donald Trump
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe
Karolina Stankiewicz

07.01.2021 | aktual.: 03.03.2022 03:39

"Chyba jeszcze nigdy nie byłem tak szczęśliwy, że straciłem pracę!" – napisał Alec Baldwin po tym, jak okazało się, że Joe Biden został wybrany nowym prezydentem USA. Przez ostatnie 4 lata Baldwin parodiował Donalda Trumpa w programie "Saturday Night Live" stacji NBC. Teraz gdy Trump stracił urząd prezydenta, Baldwin nie będzie się już w niego wcielał. Ale czy aktor rzeczywiście ma się z czego cieszyć? Po licznych skandalach z jego udziałem Hollywood niemal postawiło na nim krzyżyk. A rola Trumpa była dla niego swoistym renesansem.

I choć Baldwin aktywnie angażuje się w działalność publiczną, m.in. na rzecz ochrony środowiska czy wspierania młodych artystów, przez wielu kojarzony jest głównie jako człowiek, który wciąż wywołuje afery.

Zawrotna kariera

Alec Baldwin nie marzył o aktorstwie, ale o karierze prawniczej. Na studiach zapisał się jednak na kurs dramatyczny. Prawnikiem nie został, za to już w 1980 r. rozpoczął karierę w telewizji. Początkowo występował w operach mydlanych, ale szybko zaczął występować w filmach kinowych. Jego dobry wygląd i zdolności aktorskie ujęły wielu znanych reżyserów. Baldwin współpracował z takimi twórcami jak Oliver Stone, Jonathan Demme, Mike Nichols czy Tim Burton. Przełom lat 80. i 90. to najlepsze lata w jego karierze.

Ale oprócz ważnych ról Baldwin zaliczył kilka skandali. Aktor znany jest ze swojego porywczego charakteru, który przysparza mu kłopotów. W 1995 r. uderzył operatora kamery, który miał nagrywać ówczesną żonę aktora (Kim Basinger) i ich nowo narodzoną córkę, gdy wracały do domu ze szpitala. Doszło wtedy do obywatelskiego zatrzymania Baldwina, który później został oczyszczony z zarzutów przez sąd.

"Niegrzeczna świnia"

W 2007 r. wyciekło nagranie z poczty głosowej córki Baldwina, na którym aktor nazywał ją "niegrzeczną, bezmyślną małą świnią". Ireland Baldwin, do której adresowane były te słowa, miała wówczas 11 lat. Baldwin wydał wtedy oświadczenie, w którym wyjaśniał, że nerwy puściły mu z powodu wieloletniej wojny o dziecko, jaką prowadził z Basinger: "Przykro mi, że straciłem panowanie nad sobą w rozmowie z moim dzieckiem. Przez wiele lat byłem doprowadzany na skraj z powodu wyobcowywania mnie jako rodzica. Trzeba przez to przejść, by to zrozumieć".

Dziś Alec i Irland robią sobie żarty z tego wydarzenia. W 2015 r. Ireland opublikowała zdjęcie z ojcem czytającym książeczkę dla dzieci o tytule "Gdybym była świnią". Dodała opis: "Gdybym była świnią, byłabym oczywiście niegrzeczna i bezmyślna".

2011 r. to kolejna afera w życiu aktora. Tym razem został wyrzucony z samolotu linii American Airlines po tym, jak odmówił wyłączenia gry "Words With Friends", w którą grał na swoim telefonie. Oburzony tą sytuacją opisał ją na Twitterze. W odpowiedzi linie lotnicze podały swoją wersję wydarzeń: "Pasażer był niezwykle opryskliwy w stosunku do członków załogi, obrzucał ich wyzwiskami i używał obraźliwego języka".

Homofob?

Kilka lat później Baldwin stracił show w telewizji - "Up Late with Alec Baldwin", gdy wyszło na jaw, że nazwał nękającego go paparazzo "ciotą". Walcząca z homofobią organizacja GLAAD zarzuciła gwiazdorowi, że używa mowy nienawiści stygmatyzującej homoseksualistów. - Nie chciałem nikogo urazić użytymi przeze mnie słowami, ale najwyraźniej niektórzy poczuli się urażeni. Jest mi przykro. Rozumiem, że dobór słów jest ważny i będę się starał w przyszłości dobierać je ostrożniej. To co powiedziałem było obraźliwe i niedopuszczalne - zapewnił Alec Baldwin, który niedługo później musiał pogodzić się z faktem, że jego córka Ireland jest... biseksualna.

W 2014 r. Baldwin popadł w kolejny konflikt z prawem. Został aresztowany i zakuty w kajdanki za jazdę na rowerze pod prąd. Z małej sprawy zrobiła się afera, a wszystko przez to, że Baldwin postanowił stawiać opór podczas zatrzymania przez policjanta. Skomentował to później na Twitterze: "Nowy Jork to źle zarządzany karnawał głupoty, który desperacko szuka dochodów i pragnie uznać za przestępstwo zachowanie, które kiedyś uważano za niegroźne".

Donald Trump Press Conference Cold Open - SNL

Afera z Polakiem

Baldwin pała do paparazzi szczególną nienawiścią. Kilkukrotnie pobił natrętnych fotoreporterów. Ale w 2018 r. dostało się też pewnemu Polakowi, który wcale nie chciał robić zdjęć gwiazdorowi. Do zdarzenia doszło na Manhattanie. Z ustaleń nowojorskiej policji wynika, że między aktorem a właścicielem firmy budowlanej z Polski, Wojciechem Cieszkowskim, doszło do kłótni o miejsce parkingowe. Spór miał zakończyć się rękoczynami, w wyniku których Polak trafił z lekkimi obrażeniami do szpitala, a gwiazdor kina do aresztu.

Baldwin został oskarżony o napaść i nękanie trzeciego stopnia. 23 stycznia 2019 r. doszło do rozprawy, podczas której aktor przyznał się do winy. Sąd skazał go na jeden dzień terapii, a także wyznaczył mu mandat w wysokości 120 dolarów. Później Baldwin postanowił oskarżyć Polaka o pomówienie twierdząc, że go nie zaatakował, tylko lekko popchnął.

Nigdy nie przeprasza

Wszystkie afery długo uchodziły Baldwinowi na sucho. Ale jego kariera w ostatnich latach nieco przystopowała. Głównym zajęciem popularnego niegdyś aktora było parodiowanie Trumpa w "Saturday Nigth Live". Nawet jeśli wróci do łask Hollywood (w przygotowaniu jest kilka filmów z jego udziałem, w tym "Lamborghini"), łatka człowieka, który nie potrafi kontrolować swojej złości, przylgnęła do niego już na dobre. Ale najbardziej w jego zachowaniu razi nie sama agresja, ale niemal zupełny brak wyrzutów sumienia czy pokory. Baldwinowi rzadko zdarza się przyznać do winy i przepraszać za swoje ekscesy. Zamiast tego tupie nogą i wylewa żale w mediach społecznościowych.

Teraz na tapecie jest kolejny skandal, tym razem z udziałem jego żony, która przez cały czas okłamywała wszystkich, że urodziła się na Majorce, a jej cała rodzina mieszka w Hiszpanii. Mówiła z hiszpańskim akcentem i często odnosiła się do swojego dziedzictwa. Tymczasem okazało się, że Hilaria Baldwin w rzeczywistości pochodzi z Bostonu i ma na imię Hilary. Na przeprosiny jednak nie ma co czekać. Hilaria i Alec wydali już oświadczenie, w którym tłumaczą, że przecież nie zrobili nic złego. Tylko że imigranci czują się obrażeni. I trudno im się dziwić.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (47)