Amerykański terrorysta mógł trafić do filmu Michaela Moore'a. Reżyser nagrał go rok temu na wiecu Trumpa
Według wpisu, zamieszczonego na Instagramie przez Michaela Moore'a, oskarżony o wysłanie 14 bomb do sympatyków demokratów mógł trafić do jego najnowszego filmu. Ostatecznie scenę wycięto.
Chodzi o najnowszy dokument reżysera zatytułowany "Fahrenheit 11/9". Autor słynnych "Zabaw z bronią", za które dostał Oscara w 2002 r., wziął w nim na cel Donalda Trumpa i jego drogę do władzy. A tym samym konsekwencje, jakie ponoszą teraz USA i świat. Tytułowa data 11/9 to 9 listopada, czyli dzień ogłoszenia, że miliarder wygrał wybory prezydenckie.
- Moore pokazuje też Amerykę już po wyborze Trumpa, gdzie do głosu dochodzą biali rasiści, uzbrojone "milicje obywatelskie", neofaszystowska skrajna prawica. Reżyser twierdzi, że celem Trumpa ma rzekomo być rozmontowanie demokracji w USA – pisze o filmie Sebastian Łupak (więcej tutaj).
Moore zjeździł z kamerą całe Stany, kręcąc m.in. wiece poparcia, w których uczestniczyli wyborcy prezydenta. Wśród nich znalazł się Cesar Sayoc, który kilka dni temu został aresztowany przez FBI.
- Z premedytacją nie kręciliśmy przemawiającego Trumpa, ale ludzi, którzy przyszli go oglądać - pisze Moore na swojej stronie.
56-letni Cesar Sayoc, promotor, striptizer i choreograf, został sfilmowany podczas wiecu "Trump 2020 Re-election Rally" na Florydzie w 2017 r. W materiale widać, jak przyszły bomber skanduje z innymi hasła "CNN jest do bani!" czy "Mówcie prawdę!". W rękach trzyma transparent z hasłami utrzymanymi w podobnej retoryce.
Ostatecznie fragment ze Sayocem nie trafił finalnej wersji filmu. Można obejrzeć go poniżej:
FBI oskarża Cesara Sayoca o wysłanie 14 przesyłek zawierających bomby domowej roboty. Ich adresatami byli czołowi politycy i sympatycy demokratów, m.in. George Soros, Robert De Niro, Barack Obama, Hillary Clinton, jej mąż czy były dyrektor wywiadu James Clapper.
- Do aresztowania Cesara Sayoca doszło w 26 października dzięki wykorzystaniu przez policję danych z telefonów komórkowych, śladów biologicznych sprawcy i jednego odcisku palca. Ale również po przeanalizowaniu popełnianych przez niego błędów ortograficznych - donosi o2.
Nadawca paczek z bombami domowej roboty był na bakier z ortografią. Okazało się, że te same błędy Sayoc popełniał w mediach społecznościowych. Materiału do porównań policja i FBI miały pod dostatkiem, ponieważ 56-latek był bardzo aktywny w internecie (więcej tutaj).