"Chatka Baby Jagi" w Nowym Jorku
Na fali popularności Wasilewicz zagrał jeszcze syna, który odprowadza chorą matkę na lotnisko w "Misiu" i w 1980 r. wyjechał za granicę. Najpierw był we Francji, potem w Niemczech, aż wreszcie wylądował w Nowym Jorku. Chciał zarobić na mieszkanie i wrócić. Znalazł pracę za barem.
- Z pracy barmana były spore pieniądze. To był dla mnie teatr jednego aktora. W Ameryce barman odgrywa rolę księdza, psychologa, przyjaciela. Byłem legendą jako barman. Przychodził do mnie syn prezydenta Johna Kennedy'ego. Rozmawialiśmy o życiu. Podobało mu się, że nie traktowałem go w żaden specjalny sposób. Ten bar miał swoją legendę. Chociaż wyglądał jak chatka Baby Jagi - wyznał w "Życiu na gorąco".
Kiedy aktor miał już bilet powrotny do kraju, władze komunistyczne wprowadziły stan wojenny. Zdecydował się zostać w Ameryce.