''Masz być wielką aktorką! Inaczej zamorduję!''
Ekscentrycznym lokatorem był Jan Niwiński – aktor teatralny, zakochany w literaturze i sztuce mitoman, fantasta, "cudowny człowiek", a dziś krakowska legenda. To on rozbudził w Dymnej miłość do sceny, poezji, zaszczepił ciekawość i głód świata. Zresztą nie tylko u niej – w jego podwórkowym "Kocim Teatrze" stawiały pierwsze kroki takie przyszłe gwiazdy jak Ryszard Filipski, Anna Polony czy Jan Frycz.
- Nie po to włożyłem w ciebie, kretynko, tyle pracy żebyś mi teraz uciekła! Masz być wielką aktorką! Inaczej zamorduję! - darł się na cały dom Niwiński, kiedy dowiedział się, że nastolatka zdaje na psychologię.
Reprymenda poskutkowała, choć Dymna zawdzięcza mu nie tylko wybór życiowej drogi. Aktor interweniował, kiedy lekarze chcieli wyciąć z jej twarzy paskudnego czyraka. Przekonał ich, że blizna oszpeci przyszłą gwiazdę, a na jego prośbę zabieg przeprowadzono mniej inwazyjną metodą.
Kolejnymi dobrymi duszami okazali się słynna reżyserka teatralna Lidia Zamkow, która dała jej szansę i traktowała niemal jak własną córkę – "Jeśli temu 'dziecku' coś się stanie, spotka je jakaś nieprzyzwoita propozycja, żart, przykrość, to zabiję!", grzmiała do swojego zespołu – kolega, mentor i przyszły mąż, tragicznie zmarły Wiesław Dymny, autorka jej filmowego debiutu, Wanda Jakubowska czy Kazimierz Kutz, dzięki któremu udało się jej wrócić na scenę po urodzeniu syna Michała.