Anna Przybylska dla WP
Jesteś miłośniczką kina gatunków. Czy znasz jakieś współczesne dobre polskie filmy sensacyjne? Czy „Sęp” ma szansę stać się klasyką?
Polskie współczesne kino sensacyjne jest mi obce. Tak naprawdę nie mogę skojarzyć dobrego filmu, który ostatnio widziałam z tego gatunku. Jeżeli już mówimy o moim ukochanym filmie sensacyjnym, to zdecydowanie jest to obraz z lat 90. - „Psy” [w reżyserii Władysława Pasikowskiego - przyp. red.]. „Psy” nie tylko są doskonałym przykładem rodzimego kina gatunków, ale przede wszystkim ten film w niezwykły sposób opowiada o historii Polski i o przemianach jakie na przełomie lat 80. i 90. zaszły w naszym kraju.
Kolejnym świetnym filmem, który trzeba wymienić to „Zabij mnie, glino” Jacka Bromskiego. Nic innego nie przychodzi mi do głowy.
Wszyscy jednak liczymy na to, że właśnie „Sęp” okaże się powrotem do korzeni dobrego, polskiego, sensacyjnego kina. A może nawet wprowadzi nową lepszą jakość. Trzymamy za to kciuki. Jedyne, co mi się nie podoba, to cała otoczka marketingowa, która chcąc zachęcić widzów do kin, porównuje nasz film do produkcji hollywoodzkich. Czytałam, że „Sęp” to polska „Infiltracja” Martina Scorsese. To naprawdę jest niepotrzebne. Z tego typu hasłami trzeba niezwykle uważać. Nasz film jest przecież zupełnie inny i nie powinno się go porównywać z wielomilionową produkcją. Paweł Małaszyński powiedział, że „Sęp” to thriller sensacyjny. Dla mnie osobiście jest to doskonały film sensacyjny z elementami thrillera.