Baldwin publikuje 7 screenów. "Przeczytajcie to". Dotyczą śmierci na planie
Alec Baldwin po śmierci Halyny Hutchins pisał: "nie ma słów, by opisać to, w jak wielkim jestem szoku i smutku po tragicznym wypadku, który odebrał życie Halynie". Aktor ma dość tego, co mówi się o produkcji filmu.
22 października świat obiegły doniesienia o tragedii na planie filmu "Rust" w Nowym Meksyku. Alec Baldwin wystrzelił z rewolweru, nie wiedząc, że jest naładowany częściowo prawdziwą amunicją. Ranił operatorkę Halynę Hutchins, której nie udało się uratować. Szczegóły tej tragedii wciąż bada policja i prokuratura, jednak ciekawie wyglądają historie przedstawiane w mediach społecznościowych przez członków ekipy filmu "Rust", którzy pracowali z Baldwinem i zmarłą Hutchins.
Przyjaciółka operatorki wprost mówi o tym, że Halyna zginęła "w wyniku zaniedbań". Z kolei oświetleniowiec Serge Svetnoy, którego wpisy trafiły do wszystkich kluczowych mediów na świecie, punktował nieodpowiedzialność producentów. Jest zdania, że chcieli oszczędzić i to liczenie każdego dolara doprowadziło do tragedii. Z taką narracją nie zgadza się Alec Baldwin.
Baldwin opublikował na Instagramie 7 screenów z krótką informacją: "przeczytajcie to". Aktor, który w związku ze śledztwem unika jeszcze długich wywodów o tym, co stało się na planie i nie chce zaogniać sytuacji, posłużył się komentarzem innej osoby, która pracowała z nim nad filmem "Rust".
Baldwin opublikował w częściach długi wpis Terese Magpale Davis, która przyznaje już na samym początku: "mam dość tej narracji w mediach. Pracowałam przy tym filmie. Zaczęła dominować narracja, że byliśmy przepracowani i działaliśmy w niebezpiecznym chaosie, to jest bzdurą".
Davis zaznacza, że cała ekipa nie pracowała dłużej niż 12-godzin dziennie.
"W dniu śmierci Halyny obudziliśmy się o 6.30 rano. Dopiero co mieliśmy 56 godzin wolnego weekendu. Nikt nie był zbyt przemęczony, by nie móc wykonywać swojej pracy. To wszystko można udowodnić na podstawie codziennych raportów z planu" - punktuje.
"Osoby z pionu operatorskiego miały zapewnione hotele. Oni po prostu uważali, że nie są dla nich odpowiednie. Nie możesz mi wcisnąć, że 6 wielkich facetów czuło się niebezpiecznie w hotelu, ale nie mieli problemów z tym, by spać w samochodach na parkingu (co nigdy się nie wydarzyło), a właśnie tak dziś twierdzą" - wylicza dalej.
Davis ujawnia, że część ekipy zajmującej się kamerami negocjowała kontrakty, bo uważała, że zasługuje na lepsze warunki i więcej pieniędzy niż reszta ekipy.
"Ci faceci nie są bohaterami. Oni martwili się tylko o własny interes" - twierdzi.
A dalej: "Producenci, którzy rzekomo nie dbali o ekipę, pracowali z nami bez odpoczynku. To byli najbardziej otwarci, ciepli ludzie, z jakimi przyszło mi pracować. Wszystkie wątpliwości były wysłuchane i wzięte pod uwagę. Nawet ci kretyni z pionu operatorów zostali wysłuchani i dostawali to, czego chcieli, aż w końcu przegięli".
Davis, którą najwyraźniej popiera Alec Baldwin, staje w obronie Hanny Guttierez-Reed, 24-latki oskarżanej o narażenie życia całej ekipy; i Dave'a Halla, który pracował na planie jako asystent reżysera. Kobieta punktuje, że 24-letnia Hanna miała odpowiednie kwalifikacje, ale nie miała największego doświadczenia. To jeszcze nie sprawia, że nie mogła pracować przy tym filmie.
"Mieliśmy wiele spotkań dotyczących bezpieczeństwa. Czasem kilka dziennie. Asystent reżysera nie uchylał się od odpowiedzialności za ekipę i dbał o zasady bezpieczeństwa. Oczywiście, tego dnia w większości nawalił" - czytamy we wpisach pokazanych przez Baldwina.
"Nigdy nie zapomnę odgłosu wystrzału i krzyków reżysera. Moja przyjaciółka jest martwa. Czy jestem na niego wściekła? Tak. Ale nie pozwolę mówić, że nie przejmował się naszym bezpieczeństwem przez cały ten czas" - nawiązuje do Halla.
"Będę walczyć o bezpieczeństwo na planach filmowych w imię Halyny. Będę walczyć o to, by już nigdy nie użyto na planie prawdziwej broni palnej. Będę walczyć o to, by osoby odpowiedzialne za broń miały większe standardy, skoro nasze życie jest w ich rękach" - podkreśla na koniec.