Głupkowaty serialowy mściciel
W Srebrnej Erze Batman stał się już niemal parodią samego siebie. Ograniczający twórców Kodeks Komiksowy zakazywał dwuznaczności moralnych i nakazywał jasne odróżnienie dobra od zła.
Przez to Batman został bohaterem sztampowym i stereotypowym. Wraz z Robinem przeżywał dziwaczne przygody i walczył z coraz pokraczniejszymi przeciwnikami. Idealną ilustracją tamtych czasów są dziś sceny ze słynnego serialu z Adamem Westem (powstał także film) - tandetna i tania produkcja wygląda komicznie, ale ma o wiele więcej wspólnego z prawdziwym Batmanem niż wszystkie filmy Christophera Nolana.
To podejście zaczęło się zmieniać w latach 70., w Brązowej Erze komiksu, dzięki dwóm artystom - Dennisowi O'Neilowi i Nealowi Adamsowi.
Dostrzegli oni, że oderwani od rzeczywistości bohaterowie DC Comics przegrywają konkurencję z bliższymi życiu postaciami Marvela. Prym wiódł tu zwłaszcza Spider-Man, nastolatek borykający się z problemami uczuciowymi i szkolnymi, który superbohaterem był niejako po godzinach. Dlatego O'Neil i Adams zerwali z kiczowatym serialem (Kodeks Komiksowy był już wtedy reliktem) i postawili na mrok.
Ich Batman nie był może jeszcze tak poważny, jak dzisiaj, ale przynajmniej zdawał sobie sprawę, że jest z nim coś nie tak. W końcu przebiera się w strój latającej myszy, by bić się z psychopatami.