Baz Luhrmann musiał skrócić "Elvisa". Wyciął wiele smakowitych scen
Filmowa biografia króla rock'n'rolla trwa obecnie 2 godziny 39 minut. Baz Luhrmann przyznał, że istnieje wersja reżyserska, która trwa cztery godziny i jest duża szansa, że pojawi się na DVD. W przypadku wersji kinowej musiał iść ze studiem Warnera na bolesne kompromisy.
W wywiadzie dla RadioTimes.com Luhrmann żałował, przede wszystkim, bardzo okrojonego obecnie wątku pierwszej miłości Elvisa z czasów, kiedy zarabiał on na życie jako kierowca ciężarówki. Dziewczyna miała na imię Dixie i chodziła do drugiej klasy liceum. Poznali się w kościele w Memphis, a na pierwszą randkę umówili się na miejscowym lodowisku. Dominowała nad Elvisem, który był chorobliwie nieśmiały. To z nią przeżył swoje pierwsze uniesienia. Dixie twierdziła, że planowali z Elvisem wziąć ślub zaraz po ukończeniu przez nią szkoły średniej. Rozstali się, kiedy Elvis zaczął być sławny i wybrał karierę.
Nakręcone sceny miały naświetlić emocjonalne problemy Elvisa i jego podejście do płci przeciwnej w wieku dojrzałym. Znamienne, że Król nigdy nie potrafił odnaleźć się u boku kobiety, nawet Priscilli. Jego przyjaciele twierdzą, że ogromne znaczenie miała w tym przypadku zaborcza miłość matki, która nie odcięła synowi pępowiny właściwie aż do swojej śmierci.
"Elvis" (2022) - zwiastun filmu.
Luhrmann cierpiał podczas montażu także z powodu innego wątku, który wyciął w całości. Chodzi o spotkanie Elvisa z prezydentem Richardem Nixonem w 1970 r. Król był już wtedy mocno uzależniony od barbituranów i wpadł nagle na pomysł, żeby bez żadnej zapowiedzi odwiedzić Nixona i poprosić go o odznakę Biura ds. Narkotyków. Priscilla Presley wspominała, że Elvis był kolekcjonerem odznak i marzył mu się kolejny gadżet. A poza tym, myślał, że dzięki tej błyskotce agenta federalnego będzie mógł swobodnie ćpać. Bez strachu, że spotkają go jakieś sankcje.
Ten zabawny epizod z życia Elvisa miał posłużyć Luhrmannowi w scenariuszu jako wyrazisty przykład nieodwracalnego pogrążania się Presley'a w nałogu i swojej aberracyjnej bańce.
Krytycy, którzy widzieli już "Elvisa" przyznają, że to epickie widowisko powala na kolana, ale jednocześnie narzekają, że postać Króla nie została pogłębiona. Być może to też kwestia wyciętych scen i wątków. Premiera kinowa "Elvisa" odbędzie się 24 czerwca, ale już teraz czekamy na wersję reżyserską filmu.