"Boogeyman". Najstraszniejszy horror roku? Niektórzy będą oglądali przez palce
"Boogeyman" to pieśń, którą znają wszyscy. Mamy kolejny horror, który próbuje straszyć tym, co kryje się w ciemności. Czy najnowsza adaptacja prozy Stephena Kinga jest rzeczywiście straszna?
Szafa to rekwizyt, który ma swoje zasłużone miejsce w historii kina grozy. W bardzo dobrym filmie "Behind the Mask: The Rise of Leslie Vernon" z 2006 r., będącym zmyślnym studium na temat wszelakich tropów w horrorach, pada w pewnym momencie stwierdzenie, że szafa jest wręcz miejscem świętym. Absolutnie nie wolno go naruszać.
Jednak w "Boogeymanie", nowym horrorze, który właśnie wkroczył do polskich kin, ta zasada zostaje całkowicie pogwałcona. W adaptacji wczesnego opowiadania Stephena Kinga kardynalnym błędem jest próba chowania się w szafie, bo zło już w niej czeka.
Zobacz: zwiastun "Boogeyman"
Ten topos jest rzecz jasna stary niczym świat - autorzy filmowych i literackich horrorów stworzyli przecież niezliczoną ilość historii, które opisują strach, jaki wypływa z tego, co można zobaczyć pod łóżkiem w ciemnym pokoju lub zza lekko uchylonych drzwi od szafy. Już pierwsza sekwencja filmu wyreżyserowanego przez Roba Savage’a przedstawia ten motyw w mocno obrazowy sposób.
Słyszymy głos dobiegający z garderoby, ale doskonale wiemy, że nie należy on do człowieka. Małe dziecko jest przerażone, ale ani ojciec, ani matka nie przybywają na jego ratunek. Migają nam złowieszcze cienie, po chwili widzimy kończynę nieludzkiej istoty na dziecięcym łóżeczku, a potem następuje trzask i na ścianie rozbryzguje się krew.
To, co dzieje się dalej w filmie, mniej więcej podtrzymuje klimat sceny otwarcia. Savage żongluje ogranymi sztuczkami, bo oglądamy głównie tradycyjnie pomyślany horror, w którym pełno tzw. jump scare’ów oraz fabularnych nielogiczności. Ale twórca wykonał swoją pracę na tyle efektywnie, że mimo wszystko dość łatwo można wciągnąć się w akcję.
"Boogeyman" w ogólnym zarysie można opisać jako zlepek dwóch dobrze znanych konwencji - "Monster movie" oraz opowieści o nawiedzonym domu - które zintegrowano z mocno stereotypowym dramatem rodzinnym. W tym drugim aspekcie obraz wypada najmniej przekonująco, bowiem scenarzyści filmu postanowili znacząco odejść od pierwowzoru Kinga. Zamiast głównego wątku opowiadania, czyli koszmaru rodzica przeżywającego śmierć swojego potomstwa, w filmie sprawdzono, jak dzieci radzą sobie z żałobą po stracie opiekuna.
Główne bohaterki filmu, Sadie Haprer oraz jej młodsza siostra Saywer, przeżywają ciężkie chwile po śmierci matki. Bezmyślni rówieśnicy Sadie nie wiedzą, jak reagować na jej żałobę, więc postanawiają być okrutni. Saywer spotyka się z kolei z obojętnością. Są nawet klasyczne tłumaczenia, że potwór, którego dziewczynka widzi w domu, to tylko i wyłącznie efekt jej wybujałej wyobraźni. Jeśli jednak oczekujecie w tym temacie błyskotliwości na miarę "Babadooka", to jej nie uświadczycie.
"Boogeyman" broni się tylko i wyłącznie wtedy, gdy obyczajówka idzie w odstawkę i horror przejmuje główne stery. Oczywiście dla widza doskonale zaznajomionego z kinem grozy, film Savage’a nie będzie zaskoczeniem, bo wszystkie zwroty fabularne przewidzi pół godziny wcześniej. Można się czepiać też braku przemocy - film ma kategorię PG-13, więc jest zbyt grzeczny, by kogokolwiek szokować.
Ale ujęcia niedoświetlonych przestrzeni i pewne elementy wyglądu tytułowego stwora dają niezły efekt upiorności. Jestem nawet zdania, że widzowie nieoglądający na co dzień horrorów mogą w kilku miejscach mocno się przestraszyć na seansie "Boogeymana". Sam zmierzałem na seans tego filmu bez większych oczekiwań, a okazał się w sumie nienajgorszą rozrywką.
Kamil Dachnij, dziennikarz Wirtualnej Polski
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" bierzemy na warsztat kontrowersje wokół "Małej syrenki", rozprawiamy o strajku scenarzystów i filmach dokumentalnych oraz zdradzamy, jakich letnich premier kinowych nie możemy się doczekać. Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.