Bożena Janicka: Miejski serwis randkowy
Taki tytuł nosi czesko-słowacki, pełnometrażowy dokument, który na tegorocznym Berlinale oczarował publiczność (nagroda czytelników „Tagesspiegel”), a od 6 maja można zobaczyć go również u nas. Teoretycznie, bo dokumentom nie łatwo przebić się na ekrany. Nawet czeskiej komedii, którą w istocie jest – mimo że to dokument – film Eriki Hnikowej. Samo życie, lecz zobaczone lekko przymrużonym okiem, żadnej jawnej kpiny, ale nic całkiem serio.
12.05.2011 17:27
Miejsce akcji – słowacka wieś Zemplinske Hamre (ten „miejski” w tytule – chyba przez grzeczność). Wieś jak z obrazka albo hasła „Słowak potrafi”. Odmalowane domy, porządna droga, piękne boisko piłkarskie, piękny basen, we wsi kanalizacja, telewizja kablowa; i nie ma bezrobocia. „Słowak potrafi”, a właściwie potrafi słowacki generał. Burmistrzem (u nas powiedziało by się – wójtem) jest bowiem generał w stanie spoczynku. To dzięki jego talentom strategicznym i pracy wieś wkroczyła w wiek XXI. Ale film nie opowiada o tamtej wygranej kampanii, lecz następnej, która okazała się trudniejsza.
Otóż od roku nie urodziło się we wsi ani jedno dziecko. Jeśli tak będzie dalej, Zemplinske Hamre wkrótce się wyludni. Burmistrz apeluje do obywatelskiego sumienia mieszkańców („on jest gorszy niż ksiądz” – powie jedna współobywatelka), obiecuje premię za urodzenie dziecka – i nic, jak grochem o ścianę. Lecz jako były wojskowy wie, co trzeba zrobić, kiedy sprawy zaczynają wyglądać źle: powołać do służby czynnej rezerwę.
We wsi nie brakuje, jak mówiono kiedyś, starych kawalerów i starych panien, dziś nazywanych elegancko singlami. Pomysł burmistrza jest prosty: trzeba zorganizować wieczór samotnych serc, czyli imprezę dla singli. Trochę potańczą, trochę popiją, a o północy ogłosi się przerwę do czwartej rano, by mogli iść na spacer do sąsiedniego lasku i poznać się bliżej. Hormony się obudzą i społeczeństwo będzie coś z tego miało.
Jesteśmy świadkami ostatniej fazy operacji: sporządzania listy singli, których trzeba zaprosić. Sprawa jest prosta, wszyscy się tu znają. Tego nie, bo trzeba by od razu zaprosić policję, tę koniecznie, ma sztuczną szczękę, ale za to jaki biust, tamtego owszem, od 11 lat nie pije, a w naszej okolicy to prawdziwa rzadkość. Wreszcie wszystko jest zapięte na ostatni guzik. Na wieś wyrusza oficer do specjalnych poruczeń, tj. instruktorka do spraw kulturalno-oświatowych. Będzie osobiście zapraszać gości, zwracając uwagę na chwalebny cel imprezy. I tu niespodzianka: zapraszani wcale nie są zachwyceni. Kobiety z reguły odmawiają, mężczyźni też mają niewyraźne miny. Wygląda na to, że wszyscy poczuli się urażeni, upokorzeni, dotknięci. Ale na rezygnację z imprezy jest już za późno.
I oto fatalnego dnia, o godzinie 19, kiedy wieczór miał się rozpocząć sala jest pusta, tylko na podium siedzi bezczynna orkiestra.” – Przyjdą później, koło godziny 21” – mówi burmistrz, lecz widać, że jest lekko podłamany. Ale miał rację, rzeczywiście zaczynają się schodzić. Po niezręcznych głupotkach, które wygłosi w trybie zagajenia instruktorka k-o (słuchając jej, łatwo zrozumieć, dlaczego Hamranie nie chcą się żenić) zabiera głos burmistrz. Mówi krótko: witam wszystkich z mieszanymi uczuciami, widzę, że trochę chybiłem celu, będę próbował dalej, może w inny sposób. Nie dowiemy się, czy odzyskał dzięki temu szacunek wsi, ale widzów – na pewno.
Nawiasem mówiąc, ponieważ zaraz wyszedł, ominął go występ miejscowego chórku starszych pań, by nie powiedzieć babć, ubranych w stroje regionalne. Odśpiewały starą ludową pieśń, przestrzegającą dziewczyny przed wychodzeniem za mąż.
Szkoła czeskiej komedii: przeciwieństwo naszego „i śmiesznie i strasznie”, co zresztą, jak wiadomo, kupiliśmy od Rosjan. U Czechów jest najczęściej i śmiesznie, i wybaczająco. Eks-generał – burmistrz nie jest wcale postacią groteskową. Mimo swej wpadki z „serwisem randkowym” budzi sympatię z przymieszką leciutkiego współczucia, jakie ma się dla dziecka, które bardzo się stara, ale nie wszystko mu się udaje, bo skomplikowane sprawy tego świata trochę je przerastają. I nie ma co dopatrywać się w tym filmie aluzji do metod totalitaryzmu, komuny i czego tam jeszcze, co było plagą wspólnej przeszłości Czechów, Słowaków i nas. Burmistrz po prostu wyniósł z woja przekonanie, że każdy problem da się rozwiązać sposobem najprostszym. Ale to idzie od prawieków, od Aleksandra Macedońskiego, który nie ceremoniował się z gordyjskim węzłem, tylko rozciął go mieczem.
Nazajutrz po wieczorze samotnych serc burmistrz i jeden z singli siedzą na ławce przed stadionem i komentują wczorajsze wydarzenia. Nie widzą, że z tyłu podsłuchuje ich mikrofon.” – Przyszły tylko cztery wolne dziewczyny. Rozczarowanie. – Obciach, pieprzyć to, pół roku roboty i na nic. – Fakt, głupota i brak dyscypliny. – Niech posprzedają swoje posagi, a cnotę schowają sobie do szuflady”. W tym momencie burmistrz orientuje się, że słucha ich mikrofon i obaj panowie, burmistrz i singel, przenoszą się na inną ławkę. Ale mikrofon zdążył jeszcze usłyszeć:” – Durne stare panny”.