Burt Reynolds jest cieniem dawnego siebie. 81‑latek nie myśli jednak o emeryturze
07.11.2017 | aktual.: 07.11.2017 10:59
Niegdyś ucieleśnienie maczyzmu, dziś przygarbiony staruszek, będący cieniem dawnego symbolu seksu. Takiego Burta Reynoldsa zobaczyli fani uczestniczący w 32. Międzynarodowym Festiwalu Filmowym Fort Lauderdale. 81-latek poruszający się na wózku inwalidzkim z trudem pozował do wspólnych zdjęć i rozdawał autografy.
Mimo nie najlepszej kondycji Reynolds od lat uczestniczy w różnego rodzaju imprezach i spotkaniach z fanami. Na festiwalu w Fort Lauderdale nie wstawał z krzesła i podpierał się laską, mimo to obecność aktora zachwyciła fanów, pragnących obejrzeć jego najnowszy film.
"Dog Years" Adama Rifkina (scenariusz i reżyseria) to historia starzejącej się gwiazdy filmowej, mocno inspirowana perypetiami samego Burta Reynoldsa. Obraz został pokazany na festiwalu i wbrew pozorom nie jest ostatnim projektem w dorobku 81-letniego gwiazdora, który od lat boryka się z problemami zdrowotnymi, a także finansowymi.
Trudne relacje z ojcem
Urodził się 11 lutego 1936 r. w Waycross w stanie Georgia w USA. Kilka lat temu w programie "The Jonathan Ross Show" aktor opowiedział co nieco o swoim dzieciństwie i trudnych relacjach z ojcem, który nie okazywał w stosunku do niego ciepłych uczuć.
- Był z pokolenia, które nie mówi "kocham cię". Raz jedyny powiedział, że jest ze mnie dumny. To mi wystarczyło - wspominał Reynolds.
Mierzący 180 cm wzrostu aktor na scenie zadebiutował wyłącznie dzięki swojemu mentorowi, profesorowi z amerykańskiego college'u, Watsonowi B. Duncanowi III.
To on namówił podopiecznego do zagrania w "Outward Bound". Za ten występ w 1956 r. Reynolds został wyróżniony Florida State Drama Award i otrzymał stypendium w Hyde Park Playhouse.
I choć uważał, że to dla niego wielka szansa i prawdziwa przygoda, nie zamierzał wiązać się z aktorstwem.
Czekał na swoją szansę
Dopiero z czasem pokochał występowanie na scenie i, pragnąc rozwijać swój talent, zaczął pobierać lekcje aktorstwa.
Nie chciał jednak występować za wszelką cenę – odrzucił propozycję udziału w filmie "Sayonara" Joshuy Logana, początkowo nie posłuchał również rad ludzi z branży i nie wyruszył na podbój Hollywood.
Czekając na swoją szansę, pracował jako kelner, kierowca i ochroniarz w klubie.
Przełomowa dla jego kariery okazała się rola w dramacie Johna Boormana "Uwolnienie" (1972) z Jonem Voightem. W tym samym roku pojawił się też w komedii Woody’ego Allena "Wszystko co chcielibyście wiedzieć o seksie, ale boicie się zapytać" oraz dopomógł karierze pozując do rozbieranych zdjęć dla miesięcznika "Cosmopolitan".
Posłuchał rady Clinta Eastwooda
Przez pierwsze lata grywał w serialach – uwagę publiczności zwrócił na siebie rolą Bena Frazera w serialu "Riverboat" (w latach 1959-1960).
W produkcji pełnometrażowej, filmie "Dziecko anioła", pojawił się już w 1961. A pięć lat później stał się gwiazdą spaghetti westernów – to Clint Eastwood namówił Reynoldsa, by wykorzystał swoją popularność i zawalczył o ciepłą posadę w niskobudżetowych produkcjach. Pierwszą z nich było "Navajo Joe".
Odrzucił rolę Jamesa Bonda
Reynoldsowi (którego babka pochodziła z plemienia Czirokezów) często proponowano role Indian lub Meksykanów. W jednym z wywiadów śmiał się:
- Jedyny Indianin, którego nie zagrałem, to Pocahontas.
Ku zdziwieniu fanów, odrzucił zaproponowaną mu rolę agenta 007.
- Amerykanin nie może zagrać Jamesa Bonda. To się nie może udać – tłumaczył swoją kontrowersyjną decyzję.
To nie jedyna rola, jaką odrzucił - w najnowszym wywiadzie zdradził, że zrezygnował z wcielenia się w Hana Solo, ponieważ nigdy nie poważał filmów science fiction.
Nie tylko aktor
W 1976 r. zadebiutował jako reżyser (z pomocą reżyserską Jamesa Besta) filmu sensacyjnego "Aligator". Dwa lata później ponownie stanął (także z Bestem) po drugiej stronie kamery, realizując komedię "Koniec" (1978).
Samodzielnie wyreżyserował trzecią z kolei własną produkcję, thriller "Maszyna Sharky’ego" (1981).
We wszystkich filmach sam odgrywał główną rolę.
Wzloty i upadki
Od początku lat 60. nie znikał z mniejszych i większych ekranów. Lata 70. i pierwsza połowa lat 80. to "złote lata" w karierze aktora i zarazem szczyt jego popularności. W tym okresie pojawiał się w co najmniej dwóch produkcjach rocznie.
W 1998 r. aktor po raz pierwszy został nominowany do Oscara za rolę drugoplanową w "Boogie Nights" Paula Thomasa Andersona, którego po latach skrytykował za wtórność, dodając, że nie wspomina zdjęć ze specjalnym sentymentem.
Burt Reynolds był dwukrotnie żonaty: z Judy Carne (od 28 czerwca 1963 do 9 lipca 1965 r.) oraz z Loni Anderson (od 29 kwietnia 1988 do 7 marca 1995 r.), z którą w 1988 r. zaadoptował syna Quintona.
Nie odchodzi na emeryturę
Kilka lat temu sieć obiegły niepokojące informacje, sugerujące, że aktor znalazł się na życiowym zakręcie. Chodziło o wielką aukcję jego filmowych pamiątek, jakie przez lata zgromadził w swoim domu.
Wśród rzeczy znalazły się m.in. dwa Złote Globy, legendarna czerwona kurtka oraz przepiękny Pontiac Trans Am z 1977 r., które pojawiły się w legendarnych filmach z serii "Mistrz kierownicy ucieka".
O problemach gwiazdora pisano zresztą już kilka lat wcześniej. W 2011 r. agencja "Associated Press" podała, że jeden z banków na Florydzie zamierzał sprzedać posiadłość aktora, aby odzyskać 1,2 mln dol. tytułem niespłaconego kredytu hipotecznego.
Aktor kategorycznie zaprzeczył pogłoskom, tłumacząc się… brakiem wolnego miejsca. Dziś 81-letni Reynolds nadal pojawia się na dużym i małym ekranie. Oprócz w "Dog Years" można go było ostatnio zobaczyć w familijnym "Hamlet & Hutch" czy komedii romantycznej "Miami Love Affair". W przyszłym roku swoją premierę będą miały takie filmy z udziałem Reynoldsa jak akcyjniak "Henri", "Shadow Fighter" i komedia "Defining Moments".