Była w kostiumie kąpielowym. Ktoś z produkcji filmu zwrócił uwagę na jej brzuch
Kate Winslet nasłuchała się już w życiu przykrych komentarzy na temat jej wyglądu, na temat wagi. I chociaż głośno mówi, że nie wstydzi się swojego naturalnego ciała, na planie nowego filmu ktoś i tak zwrócił jej uwagę.
Przez lata ciało Kate Winslet było poddawane nieustannej krytyce. W tabloidach roiło się od artykułów na temat jej zmieniającej się wagi - szczególnie, gdy zaczęła cieszyć się wielką popularnością po "Titanicu". - Najwyraźniej byłam zbyt gruba - podsumowała z przekąsem aktorka uwagi widzów w niedawnym podcaście "Happy Sad Confused". - Dlaczego oni byli tak wredni? Byli bardzo niemili, a ja przecież, k...a, nie byłam nawet gruba - dodała w emocjach.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kate Winslet o swoich "wałeczkach"
Aktorka dziś mówi wprost, że gdyby mogła cofnąć czas, wielu dziennikarzy usłyszałoby od niej: "Nie waż się mnie tak traktować. Jestem młodą kobietą, moje ciało się zmienia, próbuję to rozgryźć, jestem głęboko niepewna, jestem przerażona, nie utrudniaj tego bardziej, niż już jest". Komentarze na temat wyglądu nazywa teraz "nękaniem i granicznym nadużyciem". W szkole aktorskiej mówiono jej wprost, że nadaje się tylko do ról "grubych dziewczyn". A kiedy zaczęła występować w filmach, jej agent miał regularnie zwracać uwagę na jej sylwetkę.
Od lat Winslet walczy z bodyshamingiem. Dlatego, gdy usłyszała komentarz na temat "wałeczków" na brzuchu na planie nowego filmu, zapamiętała tę uwagę i podzieliła się nią teraz w jednym z wywiadów. Jak wspomina, w jednej ze scen w filmie "Lee. Na własne oczy" jej bohaterka siedzi na ławce w bikini. Dodajmy, że tytułowa Lee Miller była prawdziwą gwiazdą lat 20. Modelkę portretował m.in. Pablo Picasso. To były czasy, gdy modelki nie miały rozmiaru zero i ich ciała odbiegały od dzisiejszych standardów Hollywood czy branży modowej.
Winslet wspomina, że podczas kręcenia sceny w bikini, podeszła do niej jedna z osób z produkcji. - Może chciałabyś się bardziej wyprostować? - miała powiedzieć. - Żeby nie było widać moich wałeczków? Po moim trupie. To było celowe, wiesz? - odpowiedziała aktorka.
Wyjaśniła, że przed rozpoczęciem prac nad filmem, przestała ćwiczyć. Chciała, by jej ciało stało się delikatniejsze, o naturalnych, pełniejszych kształtach. - Jestem dumna ze swojego wyglądu. Moje życie jest wypisane na mojej twarzy i tylko to się liczy. Nie pomyślałabym, że trzeba to zakrywać - komentuje.
W "Lee. Na własne oczy" Kate Winslet przechodzi kilka istotnych dla fabuły metamorfoz. Podkreślone są jej krągłości, gdy gra modelkę i muzę artystów z lat 20. Lee Miller w latach 30. zaczęła pracować jako fotografka. Gdy wybuchła druga wojna światowa, zdecydowała, że musi jakoś pomóc.
Na początku fotografowała koszmary wojny w Wielkiej Brytanii, ale potem - pod koniec 1942 r. dostała akredytację wojennej korespondentki "Vogue'a". Stworzyła dziesiątki ikonicznych zdjęć, odwiedzając m.in. hitlerowskie obozy koncentracyjne. Była świadkiem zdobycia Monachium w 1945 r. Udało jej się wraz z żołnierzami wejść do prywatnego apartamentu Adolfa Hitlera. Tam powstało słynne zdjęcie "Lee Miller w wannie Hitlera". Scenę tę odtworzono w filmie.
Film "Lee. Na własne oczy" pokazywany był na festiwalu Camerimage w Toruniu w 2023 r. Dopiero teraz jednak film wejdzie do szerokiej dystrybucji w polskich kinach. Premiera zapowiedziana jest na 13 września 2024 r.
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" mówimy o przerażającym "Kodzie Zła", którego wielu widzów nie jest w stanie spokojnie oglądać. Odrażający Nicolas Cage będzie się śnił po nocach. Mówimy też o bijącym rekordy "The Bear". Znajdź nas na Spotify, Apple Podcasts, YouTube, w Audiotece czy Open FM. Możesz też posłuchać poniżej: