Cios w serce fanów. Na "Diunę" muszą zaczekać. Powód?
Kto czekał na "Diunę" i zna już zwiastun na pamięć, musi uzbroić się w ogromne pokłady cierpliwości. Filmu nie zobaczymy ani w listopadzie, ani w ogóle w tym roku.
Pierwsza część "Diuny" Denisa Villeneuve'a była spektakularnym widowiskiem, które podbiło cały świat. Film zarobił ponad 400 mln dolarów przy budżecie wynoszącym ok. 165 mln. Produkcję z Timothym Chalametem docenili i krytycy, i widzowie, co przełożyło się na 10 nominacji do Oscarów. Nic, tylko czekać na drugą część, którą reżyser zapowiedział kilka miesięcy temu tak, że fani mogli mieć ciarki.
- W porównaniu do poprzedniego filmu będzie bardziej dynamiczna. Można ją nazwać pełnym akcji epickim filmem wojennym. To będzie spektakularne widowisko. […] Całość została nakręcona przy użyciu kamer IMAX. Jestem tym ogromnie podekscytowany, bo to jeszcze bardziej podniesie stronę wizualną filmu. Pierwszą część zrealizowaliśmy w ten sposób tylko w 40 proc. - mówił Villeneuve. W kinach pokazywano już zwiastun, kalendarz premier był ustalony. Druga część "Diuny" miała pojawić się już na początku listopada. Nic z tego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Premiery kinowe 2023. Na te filmy czekamy!
Jak podawaliśmy z maju, "Diuna: część druga" miała wejść do kin 3 listopada. Tak się nie stanie, co wieszczono już od kilku tygodni. Legendary Entertainment i Warner Bros. zdecydowali o przesunięciu premiery widowiska na przyszły rok. Teraz fani muszą zaznaczyć sobie krzyżykiem w kalendarzach 15 marca 2024 r. Ta jedna zmiana pociągnęła sobie szereg kolejnych przetasowań w premierach.
Efektem domino posypały się premiery innych produkcji. I tak "Godzilla X Kong: The New Empire", którą widzowie mieli zobaczyć w 15 marca 2024 r., została przesunięta na 12 kwietnia. W kinach miała pojawić się także nowa produkcja ze świata "Władcy Pierścieni" - "The Lord of the Rings: The War of the Rohirrim". Film z Brianem Coxem przesunięto aż na 13 grudnia 2024 r.
Z czego to wszystko wynika? Z trwającego strajku scenarzystów i aktorów. Studia chcą, by gwiazdy promowały swoje nowe produkcje, a to się w trakcie strajku nie wydarzy. Przypomnijmy, że ostatnimi oficjalnymi premierami z udziałem gwiazd były te "Oppenheimera" i "Barbie". Od tamtej pory niemal wszystkie wydarzenia branżowe zostały zawieszone. Strajk sparaliżował Hollywood, a doniesienia o przesunięciu wielkich produkcji o kilka miesięcy świadczą o tym, że na horyzoncie nie widać szans na zakończenie tej fatalnej dla branży sytuacji.
11 tys. scenarzystów ma dość rażąco niskich, ich zdaniem, stawek. Domagają się udziału w olbrzymich przychodach generowanych dzięki streamingowi. Poprzedni bojkot, zorganizowany przez tę grupę zawodową, miał miejsce w 2008 r., trwał trzy miesiące i przyniósł gospodarce amerykańskiej dwa miliardy dolarów strat. Ten obecny trwa od marca 2023 r. W czwartek 14 lipca od zakontraktowanych obowiązków odstąpili także aktorzy. Z pierwszych szacunków wynika, że sytuacja w Hollywood przyniosła straty dla amerykańskiej ekonomii w wysokości... 3 miliardów dolarów.
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" ogłaszamy zwycięzcę starcia kinowych hegemonów, czyli "Barbie" i "Oppenheimera", a także zaglądamy do "Silosu", gdzie schronili się ludzie płacący za Apple TV+. Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.