Nobel dla Dylana
Nobel dla Boba Dylana to chyba najbardziej kontrowersyjna decyzja Akademii Szwedzkiej od czasu wyróżnienia Elfriede Jelinek w 2004 roku.
Najważniejsza literacka nagroda świata dla pieśniarza wzbudziła tyle samo entuzjazmu, co niechęci. Krzysztof Cieślik, krytyk współpracujący z „Plus Minus”, nazwał ją hucpą. Grzegorz Wysocki z Wirtualnej Polski, stwierdził, iż „takiego werdyktu nie ogarnia”, a nagroda należała się Philipowi Rothowi. Publicznie Akademię skrytykowali Jason Pinter czy Irvine Welsh, w „obronie” Dylana stanęli zaś Salman Rushdie, Stephen King i Naomi Klein.
Jednak im dłużej od ogłoszenia decyzji i im mniej emocji w dyskusji na ten temat, tym słuszniejsza wydaje się decyzja o nagrodzeniu Dylana. Tegoroczny Nobel jest bowiem nie tylko nagrodą dla wybitnego tekściarza, którego twórczość miała gigantyczne znaczenie dla kilku pokoleń odbiorców, ale i dla wielowiekowej tradycji, którą reprezentuje autor „All Along the Watchtower”. Tradycji przekazów ustnych, wędrownych poetów i folkowych mędrców, będących nośnikami zbiorowej mądrości. Funkcjonujący od ponad 50 lat Bob Dylan jest bez dwóch zdań twórcą wybitnym - nie wybitnym piosenkarzem, ani nie wybitnym pisarzem, ale wybitnym pieśniarzem, od pół wieku opowiadającym Amerykę światu i samym Amerykanom.
Przekonująco brzmią także wyjaśnienia Horace’a Engdahla, członka Akademii Szwedzkiej. Zwracał on uwagę, iż Dylan został wybrany niejako na przekór narcyzmowi współczesnej literatury. Wielu krytyków zgadzało się, że tegoroczny Nobel należy się twórcy amerykańskiemu - a tu murowanym kandydatem od lat jest Philip Roth. O ile jednak autor „Kompleksu Portnoya” czy „Amerykańskiej sielanki” uwielbia mielić siebie samego, o tyle Dylan skupia się zawsze na innych (zazwyczaj: słabszych i niedostrzeganych) i to innym poświęcił wszystkie swoje opowieści. W czasach, gdy zarówno narody Europy, jak i Amerykanie odwracają się od świata, by pogrążyć w egoistycznych, irracjonalnych lękach, taki wybór jest odważny, przełomowy i, po prostu, słuszny.
A kontrowersje? Za kilka lat nikt nie będzie już o nich pamiętał. A Nobel dla Boba Dylana zostanie.
Tomasz Pstrągowski, Wydawca WP Książki