Człowiek nie potrzebuje murów, ale mostów
Nakreślony w filmie, „Karol – papież, który pozostał człowiekiem”, obraz Jana Pawła II jest bez wątpienia czymś niezwykłym. Zarówno w aspekcie emocjonalnym, jak też pod względem biograficznym, informacyjnym, a także poglądowym.
04.12.2006 18:08
Aby obiektywnie spojrzeć na ten obszerny temat warto przynajmniej na jakiś czas odłożyć emocje na bok. Warto przyjrzeć się filmowi na chłodno i dostrzec jego walory artystyczne.
Zastanawianie się nad tym, kim był, jak żył, działał, tworzył, postępował Jan Paweł II jest zbędne. Każdy wie o tym bardzo dobrze, jednak dopiero film pokazuje jakże wiele wątków, o których nie mieliśmy pojęcia lub wiedza nasza była bardzo skromna.
Są obszernie nakreślone kulisy zamachu z 13 maja, a co za tym idzie proces inwigilacji papieża przez promoskiewskie służby i usilne starania zdyskredytowania dobrego imienia papieża w świecie, mocno zarysowana postać ks. Jerzego Popiełuszki, którego Ojciec Święty obserwował i podziwiał, liczne podróże, życie codzienne i przez długi czas zmaganie z chorobą Parkinsona, aż po ostatnie minuty życia... Jednocześnie pojawiające się momenty retrospekcji, wspomnienia, podkreślane fragmentami z pierwszej części filmu, „Karol – człowiek, który został Papieżem”.
Malowany emocjami obraz życia papieża Polaka zasługuje nie tylko na uwagę widza, ale też na głęboką refleksję. Wzruszenie, podziw, szacunek, to wszystko przychodzi już na początku filmu i towarzyszy nam do ostatnich chwil Jego życia. Część pierwsza dała jedynie przedsmak tego, jak wyjątkowo dobrze Piotr Adamczyk odnalazł się w swojej roli. Jako prosty ksiądz, biskup, kardynał, a wreszcie papież Jan Paweł II. Zaangażowanie aktora w rolę sprawiło, że nie jest to kopia, a może klon postaci, ale zatrzymany w kadrze ukochany Papież.
Podróżujemy po świecie, poznajemy Watykan, docieramy tam, gdzie i On docierał. Widzimy i obserwujemy, jakim szacunkiem i miłością darzył każdego człowieka, bez względu na to, gdzie się znalazł i dotarł. Miłość, którą ogarnął cały świat, sposób bycia i postępowania, który dla kardynałów tylko na początku pontyfikatu musiał być mocno kontrowersyjny. Z czasem jednak zrozumieli, że ich Papież robi coś naprawdę wielkiego, coś takiego, czego żadnych z nich nie byłby w stanie udźwignąć.
I jakże ważna obecność u Jego boku Stasia, przyjaciela i powiernika. Myślę, że pomoc księdza Dziwisza, ogrom spraw i obowiązków, które potrafił ogarnąć, wszystko to miało lub mogło mieć istotny wpływ na coraz szerszą działalność szerzenia miłości, ducha wspólnoty i wiary, jaką założył sobie Karol Wojtyła. To on, ksiądz Dziwisz, żegnał z bólem serca swego Ojca i ukochanego Pasterza, gdy odchodził do Pana.
Opowieść niezwykła, kojąca, pięknie sfotografowana, nakręcona i zagrana. Podkreślona muzyką Ennio Moricone tworzy film niemal doskonały.