Człowiek z drewna, czy robot
Wielokrotnie recenzując filmy, zwłaszcza pochodzące z azjatyckich terenów, zwracałem uwagę na ich specyficzny klimat, objawiający się oryginalnością i łatwością w odbiorze. Japońskie, koreańskie czy chińskie produkcje znajdują coraz większą rzeszę zwolenników. Kilka razy przyszło mi obejrzeć, a potem zrecenzować tego typu obraz. Niedawno obcowałem z „CJ 7”, opowiadającym o specyficznym psie - najlepszym przyjacielu człowieka. Teraz czas na kolejne kino z gatunku familijnego, z ważnym i pouczającym morałem w treści.
„Hinokio” jest produkcją z kraju kwitnącej wiśniwiśni. Trudno doszukiwać się obszernych informacji o tym filmie (zwłaszcza recenzji). Zmusza to was, widzów do poznania tej historii osobiście.
Tytuł nawiązuje do znanej postaci dziecięcych bajek - Pinokio. O drewnianym pajacyku, który marzył zostać człowiekiem stworzono wiele animacji i filmów, nawet dziejących się w odległej przyszłości – „Pinokio, przygoda z przyszłości”. W 2005 roku japońscy filmowcy sięgnęli po Pinokio, jednak w swoisty dla siebie sposób wiernie nie oddali powszechnie lubianej opowieści. Jej zarys jest głęboko ukryty, ale na pewno wiążący. Trzeba tylko wysilić swoją wyobraźnię.
Jak już wspomniałem wcześniej „Hinokio” powstało cztery lata temu. Film nie zagościł w polskich kinach, ukazał się dopiero niedawno na nośniku DVD. Szkoda, że opóźnienie jest tak duże, lecz z drugiej strony dobrze, że w ogóle mamy okazję obejrzeć tę produkcję. Jak to było w przypadku „CJ 7” jego twórcy mogli być wam znani, tak teraz o autorach filmu nie można powiedzieć za wiele. W związku z tym pominę tą kwestię, skupiając się na treści.
Bohaterem filmu jest dwunastolatek, którego życie bardzo skrzywdziło. Ulegając wypadkowi samochodowemu Satoru doznaje uszkodzenia kręgosłupa i zostaje przykuty do wózka inwalidzkiego. Dodatkową tragedią dla chłopca jest śmierć matki. Nieszczęścia te sprawiły, że Satour zamknął się w sobie i… odizolował od świata zewnętrznego. Aby uniknąć tej stagnacji, ojciec buduje dla syna interaktywnego robota o imieniu Hinokio. Maszyna zajmuje miejsce chłopca w świecie rzeczywistym.
Satoru jego zachowaniem kieruje z domu, dzięki ogromnemu terminalowi znajdującemu się w pokoju. Robot zostaje w pełni zaakceptowany przez uczniów, którzy traktują go jak pełnowartościowego kolegę ze szkolnej ławy. Z czasem, dla Satoru nowatorski sposób przyjaźni przestaje wystarczać. Brak bezpośredniego kontaktu z ludźmi i światem zewnętrznym, namacalności, powiewu świeżego powietrza stają się elementami wielkiej tęsknoty na normalnym życiem. Doświadczając dodatkowo pierwszej młodzieńczej miłości, chęć wyjścia z domu jest jeszcze większa. Satoru musi tylko znaleźć w sobie odwagę, której moc przezwycięży wszystko.
Utrata zdrowia, pod każdym względem jest tragedią, a dotknięci nią ludzie różnie sobie z tym radzą. Japońska produkcja „Hinokio” przybliża widzom jej obraz. Satoru chce jak Pinokio być normalny i razem z rówieśnikami cieszyć się życiem. Jednakże nieszczęście, które go spotkało, nie pozwala na to. Film uczy tolerancji, którą nie zawsze okazujemy. Pokazuje również potęgę techniki, która w przyszłości pomoże wielu ludziom.
„Hinokio” zarówno bawi, jak i rozczula, a przede wszystkim spełnia najważniejszą funkcję - uczy. Jest to uniwersalne kino familijne dla każdego pokolenia widzów. Chwilami można zastanowić się, czy przyjaźń ludzi z maszynami jest wciąż fikcją. Postęp w robotyce zadziwia, zmierzając jak na razie ku nieznanemu.
Kiedyś z pewnością poznamy kierunek tej drogi. Miejmy tylko nadzieję, że nie doprowadzi ona ludzkości do zatracenia i utraty własnej wartości. Jak na razie przedsmak przyszłości możemy poczuć oglądając „Hinokio”, a reszta przyjdzie w odpowiednim momencie.