Dawid Watkin nie żyje
David Watkin zmarł w wieku 82 lat w swoim domu w Brighton, o godzinie 10:15, 19 lutego 2008 roku.
21.02.2008 14:46
To z pewnością ogromy szok dla tych, którzy nie wiedzieli o jego bezwzględnej chorobie oraz zastraszająco szybko pogarszającym się zdrowiu. Ci, którzy spędzili z nim jego ostatnie dni wiedzą, z jaką odwagą i determinacją walczył z rakiem.
Energia, poczucie humoru czy upodobanie życia, mimo braku kontroli nad ciałem, nie opuszczały go do samego końca. Wszystko, co znajduje się ponad szyją jest wspaniałe, powiedział, ale poniżej - to koszmar.
Słuch to ostatni ze zmysłów, który poddał się chorobie, dlatego w ostatnich chwilach życia słuchał fortepianowych sonat Mozarta oraz Richarda Straussa. Czytelnicy dwóch tomów jego wspomnień zapoznają się z jego bogatym życiem, rozlicznymi paradoksami człowieka, który zarówno w życiu, jak i w przemyśle filmowym, kładł nacisk na najprostsze rozwiązania i odpowiedzi, a w efekcie udzielał odpowiedzi niezwykle skomplikowanych.
Przyjaciele będą wiedzieli, jaką rolę te paradoksalne sytuacje odgrywały w rozmowach, negocjacjach, rozmaitych działaniach, troskliwości o innych i niezliczonej ilości małych i dużych przysług.
Studentom i innym, którzy spodziewali się zobaczyć w nim mistrza oraz usłyszeć sugestie, w jaki sposób osiągnąć sukces w branży filmowej, proponował zagłębienie się w twórczość Brucknera, Wodehousa i Dr Johnsona w poszukiwaniu właściwych odpowiedzi, bodźców emocjonalnych i oszczędnych środków wyrazu. Na przekór sobie konsekwentnie inspirował i prowokował, co sprawiało, że ci, którzy mieli szczęście się z nim zetknąć, nigdy go nie zapomnieli - studenci, współpracownicy z planu filmowego czy intelektualiści, mijający go w sklepach.
W nadchodzących dniach, we wspomnieniach o nim, jego pobratymcy będą przywoływali techniczne i wizualne dokonania tego niezwykłego człowieka, początki jego kariery, które zbiegły się z powstaniem brytyjskiej szkoły dokumentu, jego pierwsze reklamy telewizyjne oraz pierwsze filmy fabularne.
Jego kariera nabrała rozpędu zarówno dzięki brytyjskiemu przemysłowi filmowemu, jak i w Hollywood, a w tak szerokiej perspektywie kulturowej miała szansę na konfrontację z dwoma odmiennymi typami kina. Należy wspomnieć o jego innowatorskich rozwiązaniach w zakresie oświetlenia, w świecie filmowym określane jako Wendy Light.
Głębokie poczucie absurdu w połączeniu z determinacją by wszystko robić dobrze prowadziły go na szczyt osiągnięć. Bronił się jednak by inni o nich rozprawiali, nie pozwalał ich wyolbrzymiać. Kiedy poproszono go o motto na koszulki Międzynarodowego Festiwalu Sztuki Autorów Zdjęć Filmowych Camerimage 2004 w Łodzi, podczas którego został uhonorowany nagrodą za całokształt twórczości, zamiast sięgnąć do zwyczajowych mądrości, zaproponował "Grunt to tego nie spieprzyć".
Jego dwie autobiografie Tezaurus i Clara dostarczają bogatych dowodów na źródło jego kreatywności, płynącej z miłości do ludzi i podtrzymywania przyjaźni. Nowy film był zawsze okazją do ponownego spotkania jego ekipy, na którą składały się pokrewne dusze, łączące profesjonalizm i poczucie humoru.
Miał on swoich bohaterów - Tony Richardsona, Petera Sellersa, Petera Brooksa, a także wielu innych, którym poświęcił rozdział, doceniając ich energię i skłonność podejmowania ryzyka.