Dla prestiżu zrobią wszystko. Tak wyglądał największy rekrutacyjny przekręt w USA
Prezesi wielkich firm, lekarze, aktorzy i prawnicy - bogaci Amerykanie łapówkami gwarantowali swoim dzieciom miejsca na najbardziej prestiżowych uczelniach w kraju. Cały proceder, o którym opowiada dokument Netfliksa "Operacja Varsity Blues", opierał się na jednym szemranym człowieku.
W czasach bogatej i zróżnicowanej oferty edukacyjnej wydaje się, że przyszłych studentów ogranicza tylko zasobność portfeli ich rodziców. O ile w Polsce mamy dostęp do bezpłatnej wyższej edukacji, tak w Stanach Zjednoczonych wysokie opłaty za czesne to norma. Dla uzdolnionych, ale pochodzących z ubogich rodzin uczniów jedyną szansą na dostanie się na studia jest uzyskanie stypendium. Co ciekawe, większą gwarancję zapewnia stypendium sportowe niż naukowe, i to ten haczyk postanowił wykorzystać w swoim przekręcie sprytny doradca akademicki Rick Singer.
Jak wybuchowy trener koszykówki w liceum stał się mózgiem operacyjnym największego rekrutacyjnego skandalu w USA? Bardzo łatwo. Singer wykorzystał swoją wiedzę z aplikowania młodych sportowców na uczelnie. Znał kilku trenerów rzadkich dyscyplin sportowych na uczelniach tzw. Ligi Bluszczowej i wiedział, że obietnica sowitej darowizny na ich skromne sekcje gwarantuje dobrą opinię trenerów, co przekłada się na przychylność w procesie rekrutacyjnym. Wystarczyło dołączyć sfałszowane zdjęcie nastolatka uprawiającego dany sport, a nikt nie sprawdzał ich rzeczywistych osiągnięć, ani nie musieli oni później aktywnie trenować na uczelni.
Ten model nie zawiódł Singera przez kilka lat. W tym czasie pomógł zdobyć prestiżowe wykształcenie ponad tysiącowi studentów, którzy nie byli świadomi tego, że to ich rodzice pokątnie załatwili im miejsce na wymarzonej uczelni. Choć w wielu przypadkach troskliwi opiekunowie nie musieli tego robić, ale ulegli manipulacji Ricka Singera. Córka aktorki Felicity Huffman osiągała bardzo dobre wyniki w nauce i prawdopodobnie dostałaby się na upragnione studia bez finansowej ingerencji matki, za co ta trafiła do więzienia.
Zobacz: Premiery polskich filmów w 2021 roku
"Operacja Varsity Blues. Rekrutacyjny skandal" pokazuje obraz wąskiej grupy społeczeństwa, która jest ogarnięta żądzą prestiżu. Zasobny stan konta nie uchronił ich przed lękiem, że ich dzieci będą odstawać od swoich kolegów, jeśli nie dostaną się na uniwersytet Harvarda, Stanforda czy Berkley. Znaleźli się też i tacy rodzice, którzy przymuszali swoje pociechy do pójścia na studia, dlatego że oni sami nie uzyskali dyplomu znamienitej uczelni.
W dokumencie Netfliksa odtworzono przebieg wydarzeń na podstawie nagrań rozmów telefonicznych zdobytych przez FBI. Doprawdy zatrważające, jak wysoce sytuowani Amerykanie dali się łatwo nabrać na techniki Ricka Singera. Mężczyzna zapewniał, że jego "boczne wejście" na listę studentów uczelni jest skuteczne w 100 proc. Miał koneksje w komisji rekrutacyjnej USC, opłacał egzaminatora, który poprawiał testy kwalifikacyjne jego klientów, a "dobrowolne darowizny" w kwocie 250-500 tys. wpływające na konto uczelni z fundacji Singera nikogo nie zastanawiały.
Cały proceder opierał się na zasadzie poufności. Wystarczyło, że jeden z klientów Singera został aresztowany w innej sprawie i wygadał się też na temat rekrutacyjnego przekrętu. W 2019 r. za sprawą sprytnego doradcy, który natychmiastowo zgodził się na współpracę z wymiarem sprawiedliwości, udało się oskarżyć około 50 bogatych rodziców, w tym aktorki Felicity Huffman, Lori Loughlin, dyrektorkę telewizji KFMB Elizabeth Kimmel czy projektanta mody Mossimo Giannulliego. Większość z nich usłyszała już wyroki - kilku tygodni lub miesięcy więzienia. Sam mózg operacji dalej pozostaje wolny.
Twórcy dokumentu Netfliksa zwracają uwagę, że choć rekrutacyjna afera rozpaliła amerykańskie media i była to największa w historii akcja wymiaru sprawiedliwości wobec uczelnianych fałszerstw, nie wpłynęło to na funkcjonowanie systemu. Darowizny pozyskane dla uczelni przez Singera dalej znajdują się w ich budżecie. Nadal możliwe jest przyjęcie na studia "tylnym wejściem", czyli za sprawą oficjalnej sowitej darowizny. W ten sposób na Harvard dostał się Jared Kushner, zięć Donalda Trumpa, którego ojciec biznesman zapłacił 2,5 mln dol. na poczet prestiżowej uczelni.