"Dlaczego na nas plujecie?" Polki noszące płód z letalną wadą domagają się praw
Film dokumentalny "O tym się nie mówi" opowie o losie Polek, które, mimo zakazu TK, próbują usunąć płody ze śmiertelnymi wadami. Jedna z bohaterek mówi: - Człowiek ma wrażenie, że odchodzi od zmysłów. Rozważałam samobójstwo.
Gabinet ginekolożki dr Anny Parzyńskiej, pracującej w szpitalu na Bielanach w Warszawie. Pani doktor sama jest w zaawansowanej ciąży. Wysłuchuje swojej pacjentki (jej tożsamość jest ukryta).
Pacjentka mówi przez łzy. Nosi uszkodzony płód. Opowiada o swoim cierpieniu. Mówi, że zanim trafiła do Parzyńskiej, była w innym gabinecie, ale pierwszy lekarz powiedział, że jej nie pomoże, bo została zmieniona ustawa i on może trafić do więzienia.
- W pierwszej chwili, w szoku, obcięłam po prostu włosy, bo człowiek ma wrażenie, że odchodzi od zmysłów. Dzieci patrzą, jak ich matka się odbija od ściany do ściany i nie wiedzą, o co chodzi – mówi kobieta.
Zdesperowana pacjentka mówi lekarce, że rozważała samobójstwo: - Ale są w tym wszystkim dzieci i wsparcie męża, które spowodowało, że rozmawiamy.
W jakim stanie jest płód? - To są tak poważne uszkodzenia, że praktycznie od narodzin oznaczają jeden wielki ból dla dziecka – kontynuuje kobieta. – Zdawało mi się w takich przypadkach, że rozumiem te kobiety. Ale tylko mi się zdawało. Ich ból jest dużo większy, niż mi się wydawało. Nie jest się w stanie tego zrozumieć, dopóki człowiek sam tego nie przeżyje.
- Najgorsze jest to, że ludzie oceniają nas, kobiety, w takich sytuacjach. Skoro ja was nie oceniam, to się pytam, jakim prawem ci wszyscy inni plują na nas? – pyta na koniec kobieta.
To autentyczna scena z sierpnia 2021 roku. Nagrał ją reporter Marek Osiecimski, przez lata dziennikarz TVN24, obecnie współpracujący z tą stacją i działający na własny rachunek filmowiec. [W TVN24Go możemy oglądać m.in. jego dokument "Dzieci nie tego Boga", o rdzennych dzieciach z Kanady przez lata dręczonych w prowadzonych przez Kościół szkołach].
Osiecimski (na zlecenie Fundacji Damy Radę, która od początku stoi za projektem) przygotowuje teraz film o losie Polek, które rozpaczliwie szukają możliwości aborcji letalnie uszkodzonych płodów po tym, jak taką możliwość zabrał im Trybunał Konstytucyjny Julii Przyłębskiej. Film nosi tytuł "O tym się nie mówi".
Jak wiemy, jedna Polka, 30-letnia Izabela z Pszczyny, zmarła w szpitalu we wrześniu zeszłego roku. Lekarze stwierdzili, że płód ma wady, ale nie przeprowadzili aborcji.
Teraz media donoszą, że umarła kolejna kobieta – 37-latka z Częstochowy, która nosiła ciążę bliźniaczą. Według ekspertyzy lekarskiej dwa dni po przyjęciu pacjentki do szpitala jeden z płodów obumarł. Kobieta zmarła tydzień później. Przyczynę śmierci zbadają prokuratura oraz konsultant krajowy w dziedzinie ginekologii i położnictwa.
Oba przypadki są przez niektóre środowiska łączone z zaostrzeniem w Polsce ustawy aborcyjnej na wniosek posłów PiS i organizacji katolickich.
Setki Polek, które mają kontakty i pieniądze, wyjeżdżają dokonywać aborcji w Holandii, Niemczech czy Czechach.
W filmie Osiecimskiego, poza kobietami, występować będą także lekarze ginekolodzy.
– Nie tylko jako eksperci – tłumaczy reżyser. – Oni przecież też przeżywają swój dramat. W końcu zostali lekarzami po to, żeby nieść ludziom pomoc, móc ulżyć w ich cierpieniu, a teraz polskie prawo im tego zabrania. To m.in. dr Anna Parzyńska z Warszawy oraz dr Maciej Socha z Gdańska. Ich wypowiedzi współbrzmią z dramatami matek.
"Pani Ewa" – jak nazwali ją twórcy filmu, by zapewnić jej anonimowość - nosi w sobie uszkodzony płód, próbuje dokonać aborcji, ale nie może.
- Nagraliśmy 45-minutowy lament, krzyk, wołanie o pomoc tej zrozpaczonej kobiety – mówi Osiecimski.
Film powstaje ze zbiórki publicznej. Autor i pomagające mu osoby zebrali już niemal całą kwotę 100 tys. zł niezbędną do pokrycia kosztów produkcji (brakuje 3 tys. zł), ale potrzeba jeszcze 150 tys. zł na kampanię społeczną, której film będzie częścią. Kampania będzie miała na celu dotarcie z informacjami o wadach letalnych (a więc o śmiertelnych wadach płodów i rozległych konsekwencjach zdrowotnych dla matek) do możliwie jak najszerszej grupy odbiorców.
Osiecimski: - Film udostępnimy w internecie, ale dla mnie szczególnie ważne jest, że w ramach kampanii społecznej dotrzemy z nim i z informacjami o tych dramatach do małych miasteczek i na wieś. Bo to właśnie tam "o tym się nie mówi". Jeśli dramat przeżywają kobiety w dużych aglomeracjach, to co dopiero muszą czuć matki w miejscach, w których znacznie trudniej jest o jakiekolwiek informacje na ten temat, gdzie taką traumę musi potęgować poczucie całkowitego osamotnienia? Chcemy tam docierać z pokazami filmu, ale i z ekspertami, lekarzami i prawnikami.
Dlaczego Osiecimski uznał, że taki film jest teraz potrzebny?
- Rozmawiamy w dniu, w którym w mediach pojawiły się informacje o Agnieszce, kolejnej mamie zmarłej najprawdopodobniej dlatego, że ze strachu przed opresyjnym prawem nie udzielono jej w porę pomocy. Nie ma na co czekać. Trzeba bić na alarm. Ja to robię tak, jak umiem. Robię film.
Na alarm biją też przedstawicielki Fundacji Damy Radę, która przeprowadzi całą kampanię. Jej szefową jest Anita Czarniecka. Jest koordynatorką odpowiedzialną za zbiórkę pieniędzy i produkcję.
- Tak naprawdę to projekt oddolny, obywatelski, więc każdy, kto dołoży się do filmu i akcji, jest jego współproducentem – mówi Czarniecka. - Film będzie gotowy za cztery miesiące. A cały projekt to praca zespołowa wielu osób.
Czarniecka mówi, że film powstaje po to, aby Polki miały prawo wyboru terminacji ciąży w przypadku diagnozy płodu z wadą embriopatoligiczną.
- Rok temu nie było jeszcze sytuacji z Izą i sytuacji z Agnieszką – mówi. – Teraz już są. Chcemy uniknąć kolejnych. Nie chcemy oglądać kolejnych wstrząsających relacji ze szpitali, gdzie nieprzytomna matka trójki dzieci zaraz umrze.
- Planujemy dotrzeć z nim do miasteczek i wsi, nie tylko poprzez internet, ale w ramach pokazów na miejscu – wyjaśnia Czarniecka. – Chcemy dotrzeć tam, gdzie ludzie wierzą głównie TVP. Pokazać inny, prawdziwy przekaz. Chcemy przebić się z rzetelnymi, naukowymi informacjami, wprost od lekarzy ginekologów, na temat ciąży embriopatologicznej czy badań prenatalnych. Opowiemy, czym jest np. cyklopia czy bezczaszkowie.
Czarniecka tłumaczy, że przede wszystkim chce jednak oddać głos cierpiącym kobietom:
- Przed wyrokiem Trybunału Przyłębskiej Polki miały wybór: mogły albo urodzić albo terminować patologiczną ciążę. Od 14 miesięcy już takiego wyboru nie mają. Przeżywają swoje dramaty w ciszy wraz ze zrozpaczoną rodziną. Niech Polska usłyszy ich płacz.