"Drewniany różaniec": komunistyczna tuba propagandy do walki z Kościołem
09.01.2017 12:44
Premiera tego filmu, tak jak i wcześniejsze wydanie powieści, na podstawie której powstał, wywołała niemałe poruszenie. "Drewniany różaniec” zadebiutował na ekranie w styczniu 1964 roku. Książka Natalii Rolleczek pod tym samym tytułem ukazała się 11 lat wcześniej, w czasach, kiedy walka z Kościołem katolickim przybrała na sile.
*- "Drewniany różaniec" spadł komunistom jak z nieba. Powieść ukazująca siostry zakonne jako wynaturzone, pozbawione ludzkich odruchów fanatyczki religijne oraz sadystki pomagała w zohydzeniu Kościoła *– pisał Cezary Polak w „Fakt Historia”.
Film Ewy i Czesława Petelskich, w którym twórcy wielokrotnie porównują prowadzony przez zakonnice sierociniec do obozu koncentracyjnego, do dziś wzbudza kontrowersje i nazywany jest polskimi "Siostrami Magdalenkami".
"Różaniec gruchotał wesoło po gołych plecach"
Natalia Rolleczek zapewne nie zamierzała wywołać politycznej burzy i nie chciała, aby władze stalinowskie wykorzystały jej książkę jako oręż w propagandowej walce z Kościołem katolickim.
A jednak – ją samą oskarżano później o przynależność do „czerwonej burżuazji”, zaś jej powieść, w której wspomina dzieciństwo w Zakopanem, kiedy to w latach 1930-1931 skierowano ją do sierocińca prowadzonego przez siostry Felicjanki, opatrzona adnotacją „Książka zatwierdzona przez Ministerstwo Oświaty jako pożądana w bibliotekach licealnych pismem OC-459-53 z dnia 23 września 1953”, stała się doskonałym narzędziem w rękach komunistów.
Powieść potraktowano jako krytyczny głos, oskarżenie wymierzone w kierunku Kościoła. Chętnie przywoływano co bardziej drastyczne sceny, których w „Drewnianym różańcu” nie brakowało.
- Siostra Modesta szła od łóżka do łóżka. Wprawnym ruchem prawej ręki zdzierała z leżących przykrycia, a lewą wymierzała drewnianym różańcem uderzenia – pisała Rolleczek, dodając, że „różaniec gruchotał wesoło po gołych plecach”.
XXX
W 1964 roku reżyserskie małżeństwo Ewa i Czesław Petelscy (na zdjęciu) postanowili przenieść prozę Rolleczek na ekran.
- Jeśli chodzi o scenariusz, to Petelski na ogół przynosił pomysły – opowiadała o ich współpracy Ewa Petelska na łamach „Gazety Wyborczej”.
- Umiał wynajdować dobrą literaturę. Potem on pracował nad układem scen, ja pisałam dialogi. Jeśli zaś chodzi o reżyserię, on nadawał się do dużych scen. Za to sekwencje w atelier należały do mnie.
„Drewniany różaniec” był drugim filmem, w którym wystąpiła legenda polskiej sceny, Zofia Rysiówna.
Obecna na planie Rolleczek nie mogła się jej nachwalić:
- Zofia Rysiówna wspaniale zagrała Mateczkę. Z dużą godnością. Jakby była ksienią olbrzymiego klasztoru, a nie przełożoną zawszonego, brudnego przytułku.
''Przesadziłam w książce''
Film, tak jak i książka, zawierał sceny mocne i brutalne. Zmienił również spojrzenie wielu osób na Kościół i związanych z nim ludzi.
Tymczasem sama autorka po latach tłumaczyła, że chociaż faktycznie wspomina czasy spędzone w sierocińcu z przykrością, dała się też nieco ponieść fantazji. Rolleczek odnosiła się między innymi do sceny, w której zakonnica bije dzieci różańcem.
*- Obawiam się, że przesadziłam w książce, bo to nie było reguła, żeby one tłukły nas różańcami *– mówiła w wywiadzie przeprowadzonym przez Piotra Mareckiego i zamieszczonym we wznowieniu „Drewnianego różańca”.
- To było dla mnie takie szokujące, więc zapamiętałam to szczególnie mocno. Parę miesięcy temu przekartkowałam książkę i pomyślałam sobie, że to niesprawiedliwe, bo z lektury można wywnioskować, że one nas zawsze tłukły różańcem, a tak nie było *– dodawała. *- Po prostu zapamiętałam scenę, gdy mateczka, rozzłoszczona aż do pasji na Helkę, chwyciła różaniec u pasa i trzepnęła ją za wystawanie przed furtką, na widoku. Widziałam to raz, więc nie był to zwyczajowy sposób wymierzania kary.
''Nigdy nie wezwano lekarza''
Równocześnie autorka przyznawała, że warunki panujące w sierocińcu były ciężkie, a siostry nierzadko wykazywały się okrucieństwem. Nikt zaś nie interesował się losem dzieci.
*- Właśnie to mnie zastanawia, że nigdy nie interesowała się nami żadna władza *– mówiła w tym samym wywiadzie.
- Chorowałyśmy przecież na różne choroby, nawet zakaźne, na przykład na czerwonkę, a nigdy nawet nie wezwano lekarza. Tylko siostry gotowały jakieś zioła. Brakowało zresztą mydła, wszystkie miałyśmy wszy. Dopuszczalne było tylko tak zwane żebractwo, to znaczy, brałam koszyk i szłam do piekarni Dańca lub do zakładów mięsnych. Stałam w drzwiach, trzymając w ręku wiaderko albo koszyk. Z rzeźni przynosiłam w wiadrze rosół, to znaczy ciecz z kotła, w którym gotowały się na przykład wędzonki albo parówki. Pracujący tam czeladnicy byli bardzo weseli i życzliwi, więc zawsze wrzucali mi do kotła jakąś odciętą kiełbaskę i mrugali do mnie, żebym ją zjadła po drodze.
Przede wszystkim aktorstwo
Autorka przyznawała również, że scena, w której bohaterka jej książki wylewa sobie na oczy denaturat, wydarzyła się naprawdę.
- Koleżanki bały się, że stracę wzrok, a mnie było wszystko jedno – mówiła.
Dodawała również, że wśród sióstr niewiele było osób „uduchowionych”. Zostawały w klasztorze, bo po prostu nie miały dokąd iść.
- Odprawiały wszystkie przepisowe modlitwy rano, po południu, wieczorem, różaniec, msza święta i wszystkie inne. Ale ducha religijności płynącej z duszy nie zaobserwowałam, choć być może one to przeżywały, kto wie – wspominała.
Po latach Rolleczek zaczęła pisać książki dla dzieci, stała się osobą religijną i głęboko wierzącą, zaprzyjaźniła się z Karolem Wojtyłą. W jednym z wywiadów „Drewniany różaniec” nazwała „lekkomyślnością”. Ale kiedy zaproponowano jej wznowienie powieści, nie odmówiła.
Pół wieku od swoje premiery film Petelskich broni się przede wszystkim świetnymi kreacjami aktorskimi. Poza wspomnianą Rysiówną na ekranie wyróżniają się m.in. Barbara Horowianka oraz Halina Kowalska, która kilka lat później została obwołana seksbombą PRL-u. Wcielającą się w główną rolę Elżbietę Karkoszkę mogliśmy ostatnio oglądaćw "Ostatniej rodzinie" Jana P. Matuszyńskiego.