Egzotyka w bezpiecznym wydaniu
Na jednej z bejruckich ulic mieści się niewielki salon kosmetyczny. To miejsce regularnych spotkań kilku kobiet. Reprezentują różne pokolenia, różne postawy i style życia. Egzotyczna lokalizacja, ale bardzo swojska tematyka.
20.03.2009 16:06
Zaserwowana w „Karmelu“ wizja Bejrutu została bowiem zapożyczona z turystycznych przewodników. Jest tak samo pozbawiona wszelkich chropowatości i tak samo kusząco zaserwowana. To egzotyka w bezpiecznym wydaniu. Atrakcyjna, ale nieco nijaka. Bez problemów i tarć, jakie niesie ze sobą życie w mieście, którego mieszkańcy niemal po połowie dzielą się na muzułmanów i chrześcijan.
Być może jednak ta wizja Bejrutu wzięła się nie tyle z chęci wpasowania się w gusta zachodniego widza, co raczej z próby nadania „Karmelowi“ wymiaru opowieści uniwersalnej. Nie miasto jest wszak w centrum zainteresowania reżyserki-debiutantki (i zarazem odtwórczyni jednej z głównych ról) Nadine Labaki, ale kilka kobiet, które regularnie spotykają się w salonie kosmetycznym.
Uniwersalizm „Karmelu“ znajdziemy w zapisie codziennych trosk, problemów i radości głównych bohaterek. To oczywiście żadne odkrycie, że kobiety w Bejrucie żyją tym samym, co ich rówieśniczki w Warszawie czy Nowym Jorku. Ale Nadine Labaki potrafi „podglądać“ zwyczajne życie, nasycając swój film ciepłem i dyskretnym humorem. Nie ukrywa też swojej sympatii dla filmowych bohaterek.
Można by nawet oskarżyć ją o wojujący feminizm, bo większość problemów pań z „Karmela“ wiąże się oczywiście z mężczyznami. Lecz panowie nie mogą się bronić nawet przed najcięższymi oskarżeniami, bo są nieobecni na ekranie.