Epoka kontra Era
Kilka dnia temu swoją premierę kinową miała produkcja, której bohaterowie od wielu lat towarzyszą nam w codziennym życiu, zwłaszcza tym dziecięcym. Do rewolucji w dziedzinie bajek kilka lat temu przyczynił się zielony ogr o imieniu Shrek. Rok później widzów rozbawiała inna kultowa bajka „Epoka lodowcowa”. Obie z tych pozycji doczekały się dwóch kontynuacji. Może swoim poziomem odbiegają od pierwowzorów, jednak prawdziwy ich cel został zachowany. Uczą i bawią widzów bez względu na ilość skończonych wiosenek.
06.07.2009 12:11
Filmowcy chwytają się różnych sposobów, aby zachęcić miłośników kina. Jednym z nich jest efekt trójwymiarowego obrazu. „Epoka lodowcowa 3: era dinozaurów” to kolejna bajka zrealizowana w tym systemie, który powoli staje się codziennością. Umieszczone przed seansem zapowiedzi, były tego najlepszym przykładem. Należy tylko pamiętać, aby forma nie przerosła treści, co niestety zbyt często się zdarza.
Twórcy najnowszej animacji zrobili ciekawe połączenie dwóch światów: lodowcowego i prehistorycznego. Pierwsi mieszkają na górze, a drudzy poniżej, pod grubą warstwą lodu. Pośród białego, bezkresnego puchu żyje sobie dość specyficzne stado: Mamut Maniek, ze spodziewającą się dziecka Elą, szablozębny tygrys Diego, leniwiec Sid oraz ich pokręceni przyjaciele. Tworzą rodzinę, która nie zawsze… musi się we wszystkim zgadzać. Kiedy każdy z nich układa sobie życie po swojemu, powoli ich drogi zaczynają się rozchodzić.
Nadchodzi jednak taki dzień, kiedy prawdziwa przyjaźń ponownie zatriumfuje. Jak zwykle nieporadny Sid przysporzy najwięcej problemów, z których pozostali będą musieli go wyciągnąć. Podróż do krainy ogromnych i drapieżnych dinozaurów będzie bardzo niebezpieczna i tylko wzajemna pomoc pozwoli im szczęśliwie wrócić do domu.
Efekt 3D stał się tak oczywistą rzeczą, że dla „Epoka lodowcowa 3: era dinozaurów” mogłaby się bez niego obejść. Dla mnie byłoby to bez znaczenia, gdyż nie ma specjalnie scen, które powalają trójwymiarowością. Za to historia jest wciągająca, z wartką akcją i dużą dozą pozytywnego humoru. Filmowcy, ucząc się na błędach z drugiej części, uatrakcyjnili animację pod każdym kątem.
Polski dubbing z Malajkatem, Fronczewskim i Pazurą jest fenomenalny, a dialogi wywołują sporo śmiechu. Pomimo, że na widowni przeważała dziecięca publiczność, można było usłyszeć dorosłe chichotanie. Umieszczenie znacznie większej ilości scen ze słynną wiewiórką Scrat i jej żołędziem jeszcze bardziej to spotęgowało. Wszystko ogląda się przyjemnie, dlatego namawiam wszystkich na wycieczkę do kina.