Ewa Kasprzyk: Otworzyć kolejne drzwi
Widzowie poznali ją wiele lat temu dzięki komedii "Kogel-mogel", gdzie zagrała znerwicowaną mamę, która nie może sobie poradzić z niesfornym Piotrusiem. Film bawi do dziś, ale prawdziwa popularność przyszła wraz z rolą w "Złotopolskich". Ma w sobie wiele energii i jest wiecznie zajęta. Uwielbia sport. Regularnie pływa w basenie, a zimą jeździ na nartach.
18.01.2007 00:33
**
Hanna Banaszak od lat śpiewa, że zapisany ma terminarz na całe życie. Jak to jest u pani, bo ostatnio kalendarz jest chyba wyznacznikiem pani czasu, a raczej jego braku?**
Rzeczywiście nie łatwo jest się ze mną umówić (śmiech). Mam zapisane terminy do końca sezonu, a więc do wakacji. Przyszła jakaś moda na mnie. Czy co? Życie zawodowe obsypało mnie całą gamą ról matek... Właśnie jestem po nagraniu kolejnej sceny matki w serialu "Królowe śródmieścia". Matki, która oddała swoje dziecko do domu dziecka i po 20 latach chce je zobaczyć.
**
Widocznie jest pani w najlepszym wieku do grania właśnie ról matek...**
Widocznie... Wszystko zaczęło się znacznie wcześniej. Kilkanaście lat temu w filmie "Kogel-mogel" zagrałam matkę niesfornego Piotrusia i wpadłam jak śliwka w kompot do szuflady "matka". Wiem... wykorzystam tę wiedzę i napiszę poradnik "Sto sposobów na bycie matką". Poza tym mam przecież własną córkę i to jest dla mnie największy problem. Nie mogę poświęcić jej tyle czasu, ile bym chciała. Ona jest nocnym markiem. Kiedy jej życie nabiera tempa, ja po skończonych zdjęciach na autopilocie trafiam do łóżka.
**
Kilka lat temu porzuciła pani dom z pięknym tarasem nad morzem i Teatr Wybrzeże...**
...zostawiłam komfort, wygodę i bezpieczeństwo. I... rzuciłam się w nieznane. Przyjechałam do Warszawy jedynie z angażem do Teatru Kwadrat.
**
- Który ostatecznie też pani porzuciła.**
Ale nie wykluczone, że do niego wrócę. Dostałam od dyrektora Kwadratu ciekawą propozycję zagrania we współczesnej sztuce angielskiej z... Pawłem Małaszyńskim. W serialu "Magda M" grałam jego teściową, a tu... on będzie mnie adorował. Premiera przed Wielkanocą. Zapraszam.
**
Gdyby decyzję o przeprowadzce do stolicy położyć na szali satysfakcję i straty, to jaki jest bilans?**
Ofiary będziemy szacować dopiero za kilka lat. Ofiar w ludziach nie ma. W rozrachunku zawodowym... korzystam z propozycji, które otrzymuję. Wierzę, że jestem potrzebna w tym co robię. Jednocześnie mam świadomość, że się rozdrabniam. Jestem zachłanna i ta zachłanność uzależnia do tego stopnia, że jeden dzień wolny potrafi wyprowadzić mnie z równowagi. Ale poważnie. Myślałam, że zostanę w Warszawie nie dłużej niż rok. Występowałam w jednej sztuce, miałam tylko jeden serial. I nagle ten rok zaczął się wydłużać, rozrastać. Zobaczyłam, że Warszawa daje aktorowi możliwość realizacji na różnorodnych płaszczyznach. I to jest fantastyczne.
**
Ale?**
Gdybym zamiast tych wszystkich ról w serialach… …dostała jedną rolę w fabule, co najmniej na miarę "Bellissimy" - nie zagrałabym w żadnym z tych seriali. Nie mówię tego w negatywnym kontekście, bo nie mając etatu w teatrze ta praca jest dla mnie zapleczem finansowym. Jestem po prostu głodna dużej roli kinowej, której mogłabym się oddać bez reszty.
**
Ma pani taką determinację, aby sama znaleźć temat, postać lub napisać scenariusz filmowy?**
Mam kogoś, kto ma dla mnie taką rolę, ale już od dwóch lat walczę o pieniądze. Być może zdarzy się tak, że zrobimy to bez pieniędzy i ja się na to zgodzę!
**
Jak się pani czuje w monodramie?**
Popełniłam w moim dorobku dwa monodramy. Drugi z nich "Marilyn i Papież" śni mi się po nocach z powodu porażki, niemocy słabego tekstu. Może to duch Marilyn nie daje mi spokoju (śmiech - przyp. red.).
**
Prawdziwe triumfy odnosi pierwszy "Patty Diphusa" na podstawie felietonów Almodovara. Wiem, że sama pani Patty wypatrzyła. Odważny tekst, odważna forma i... reżyserka debiutantka.**
Odważna rola jak na debiut dla aktora i reżysera (śmiech - przyp. red.). W dodatku wystawiona w klubie "Le Madame". Miałyśmy z Martą, reżyserką, naprawdę trudne momenty, chwile zwątpienia, ale kiedy weszłam w tę postać, konsekwentnie szłam do premiery. Cieszę się, że mogłam pokazać pazur, takie postaci są obce polskiemu widzowi, przeciętnemu rzecz jasna... Patty nie jest tylko typową gwiazdą porno. To kobieta nowoczesna, niezależna, wyzwolona, kochająca seks, bezpretensjonalna, naiwna, czuła i groteskowa. Pedro Almodovar wymyślił ją jako rodzaj swojego alter ego.
Ludzie odbierają Patty jako swoisty manifest wolności i tolerancji, co w Polsce wciąż jest tematem tabu. Trudno było mi na początku wyzwolić się od takiego myślenia, czy aby to nie jest za ostry tekst na polską obyczajowość itd. Na szczęście miałam młodą reżyserkę, Martę Ogrodzińską, która się nie bała. Starałyśmy się to przekazać dość wyraziście, ale nie wulgarnie. Nie epatujemy wyzywającym słownictwem, które jest wpisane w tę postać. W ogóle brakuje mi takich intensywnych, barwnych ról w polskim kinie. Szukam takiej nowej wyrazistej, mocnej kreacji, ale to nie jest tak, że muszę, bo chcę komuś coś udowodnić...
**
Potrafi pani powiedzieć "nie", odmówić przyjęcia roli?**
O! Z bardzo wielu rzeczy musiałam… …zrezygnować, dokonać wyboru. Doba ma tylko 24 godziny, tydzień zaledwie siedem dni, a ja jestem jedna.
**
W internetowej encyklopedii pod hasłem "Ewa Kasprzyk" znalazłam informację: polska lekkoatletka. Powszechnie wiadomo, że jest pani wysportowana, ale że zawodowiec...?**
Też kiedyś trafiłam na taką notkę. Rzeczywiście była taka lekkoatletka, zresztą bardzo dobra i nazywała się tak samo jak ja. A tak na marginesie, w moim zawodzie też trzeba mieć coś z szybkości sprintera i spokoju długodystansowca. I ja to po tylu latach pracy sobie wypracowałam. Wszystko ma swój czas. Produkcja, premiera, a potem przychodzi czas wygaszenia, wyciszenia, odpoczynku. Miałam w życiu długie okresy pauzowania, ale kiedy przychodzi moment ekspresji, to należy się z tego cieszyć.
**
Muszę przyznać, że świetnie pani wygląda w nowym image. Praca to najlepszy sposób na kobiece piękno?**
Generalnie najlepiej dla ludzi jest kiedy mają energię, kiedy działają.
**
To zasługa adrenaliny czy zabiegów SPA?**
Proszę mi wierzyć, że jak zagram w ciągu dnia dwa spektakle "Patty Diphusa" jeden po drugim, to nie ma co po mnie zbierać i wtedy chętnie poszłabym do SPA (śmiech).
**
Co pani daje energię? Praca?**
Praca mnie mobilizuje do tego, aby w ogóle wstać, bo najchętniej poleżałabym z książką, pojechała na wycieczkę rowerem albo spacerowała brzegiem plaży. Paradoksalnie zrezygnowałam z etatu w teatrze, żeby mieć czas dla siebie, dla córki, dla rodziny. Żeby nie być kompletnie zależną. A doszło do tego, że z tej niezależności popadłam w jeszcze większą zależność. Jestem uzależniona od tylu trybików, ludzi, terminów, humorów, pogody, niepogody, planów filmowych, plenerów, że nie wiem czy na ten etat nie wrócę. Przynajmniej będę miała odrobinę spokoju. Rano próba wieczorem spektakl... To żartem, oczywiście. Myślę, że miałam odwagę po pewnym przewartościowaniu życia, po ustaleniu priorytetów, zrobić coś na przekór rynkowi, niepewności jutra. Pokazałam, że dam sobie radę. Takie myślenie uwolniło mój strach i wtedy przyszły wszystkie propozycje.
**
Kosztem domu?**
Oczywiście. Mój dom stał się dla mnie hotelem. Na szczęście nie muszę gotować, nie muszę sprzątać, żywię się na planach, mam dorosłą córkę... Kiedy się urodziła, zwariowałam. Wszyscy wiedzieli, że dziecko jest dla mnie najważniejsze, więc nie grałam. Teraz mam czas na to, żeby się realizować, sprawdzać... Nie mam poczucia, że coś mnie minęło, że coś straciłam. Nie.
**
O czym pani teraz marzy?**
Chyba o tym, żeby w nowym roku trafiła się chociaż jedna rola czy to w teatrze czy w filmie, która mogłaby otworzyć przede mną całkiem nową furtkę. Żebym mogła pokazać się widzom z jeszcze innej strony. No i oczywiście o wypoczynku z najbliższymi.
**
Dziękuję za rozmowę.**