''Chcę zachować swoją prywatność''
Nic dziwnego, że Wencel jest wrogo nastawiona do gazet i nie kryje, że nie przepada za życiem na świeczniku. Przyznaje, że popularność nie jest dla niej i strasznie się krępuje, gdy ludzie traktują ją jak gwiazdę.
- Jan Kobuszewski mówi mi: "Ewa, teraz nie ma aktorów, są celebryci". Są ludzie, którym na tym bardzo zależy, tym żyją, tym się karmią, a ja chcę zachować swoją prywatność, swoje życie – opowiadała w "Rzeczpospolitej".
- Jakiś czas temu w sklepie ktoś gwałtownie chwycił mnie z tyłu za rękę. Przestraszyłam się, a to jakaś pani zaczęła mnie ściskać, całować po ręce, po twarzy, mówiła, że jestem taką wspaniałą osobą, "Janeczką". Ja nie mogę ofuknąć tej pani, otrząsnąć się i powiedzieć, żeby sobie poszła, bo będę funkcjonowała jako cham! Właściciel smażalni ryb nad Bałtykiem opowiadał mi, jaką to straszną kobietą jest Anna Dymna, która co prawda sfotografowała się z nim i ze wszystkimi klientami, ale bez entuzjazmu. No potwór po prostu... - tłumaczyła Wencel.