"Gad". Zaledwie 42 proc. pozytywów dla filmu Netfliksa. Ale widzieliśmy gorsze rzeczy w tym roku
Kilka dni temu na Netfliksa trafił "Gad". Ten thriller z Benicio del Toro i Justinem Timberlakiem zebrał solidne cięgi od krytyków, ale wbrew pozorom nie mamy tutaj do czynienia z jakąś wielką katastrofą.
"Gad" zaczyna się trochę jak horror. Summer znajduje zrzuconą skórę węża w swoim domu. Niedługo później kobieta zostaje znaleziona martwa przez swojego partnera Willa (Justin Timberlake). Jednak sprawcą jej śmierci nie jest tytułowy gad, a człowiek. Zagadkę morderstwa kobiety próbuje rozwikłać doświadczony detektyw Nichols (Benicio del Toro). W trakcie śledztwa zaczyna dostrzegać, że wszystko jest o wiele bardziej skomplikowane, niż początkowo zakładał.
Brzmi ciekawie? A może jednak wieje nudą? Netfliksowy "Gad" nie zaskoczy raczej żadnego miłośnika thrillerów czy dramatów kryminalnych. Reżyser Grant Singer, dla którego jest to zresztą debiut filmowy, zafundował widzom konwencjonalnie napisaną opowiastkę, w której pełno jest fałszywych tropów czy stereotypowo nakreślonych postaci. Wielu z was widziało to dziesiątki, jeśli nie setki razy. A rozwiązanie zagadki jest, co tu dużo mówić, nieszczególnie satysfakcjonujące. Można było podarować sobie także ograne wnioski.
Zobacz: zwiastun filmu "Gad"
Z jednej strony trochę nie dziwię się, że film nie zebrał dobrych recenzji. Na Rotten Tomatoes ma zaledwie 42 proc. pozytywnych opinii. Jeden z krytyków stwierdził wprost, że produkcja, zamiast zainteresować widza pytaniem "kto zabił?", sprawia, że w trakcie seansu jedyną odpowiedzią, jaka nasuwać ma się widzom, jest: "kogo to obchodzi?".
Z drugiej strony uważam jednak, że tak negatywne reakcje są lekko przesadzone. Pomijając oklepany scenariusz, Singer nie wyszedł również poza przyjęte normy wizualne gatunku, bo w jego filmie dominują zimne, przygaszone kolory, często w odcieniu sepii. Z kolei niepokojąca ilustracja muzyczna tylko potęguje ogólną ponurość kadrów. Ale da się zauważyć w tym wszystkim pewne zacięcie artystyczne, które nie tak znowu często spotykamy u większości hollywoodzkich wyrobników.
Mowa przede wszystkim o inspiracji estetycznym chłodem i inscenizacyjnymi pomysłami Denisa Villenueve’a. Jeśli pamiętacie, jak wyglądał "Labirynt" z 2013 r. oraz ujęcia z lotu ptaka, które spotykamy w "Sicario", będziecie mieli ogląd tego, co zobaczycie w "Gadzie". Trzeba oddać Singerowi, że całkiem nieźle udało mu się skopiować styl z wyżej wymienionych obrazów Kanadyjczyka.
Co więcej, w "Gadzie" mamy na tyle sprawnie wykreowany nastrój, że przez sporą część czasu nie kłuły mnie w oczy wszystkie schematyzmy fabuły. Pomaga też fakt, że w filmie wystąpił Benicio del Toro, jeden z nielicznych rzeczywiście dobrych aktorów, którzy pracują w fabryce snów. Portorykańczyk zagrał na niskim kluczu, ale i tak charyzma gwiazdora sprawia, że ciężko jest oderwać wzrok od jego zmęczonej twarzy. Ba, nawet niesłynący z aktorskich umiejętności Timberlake wypadł nie najgorzej w swojej roli.
"Gad" nie zmieni niczyjego życia. To wciąż niezbyt oryginalny, dwugodzinny snuj. Jednak wbrew pozorom jest na czym oko zawiesić. A w tym roku do kin czy na serwisy streamingowe trafiły już o wiele gorsze jakościowo od niego filmy. Wystarczy wymienić takie koszmarki jak "65", "Szybcy i wściekli 10" czy "Ant-Man i Osa: Kwantomania".
Kamil Dachnij, dziennikarz Wirtualnej Polski
Gośćmi najnowszego odcinka "Clickbaitu" są Kamila Urzędowska (pięknie malowana Jagna z "Chłopów") oraz Jan Kidawa-Błoński (reżyser sequela kultowej "Różyczki"). Na tapet wzięliśmy też: "Kosa", "Horror Story", "Imago", "Freestyle", "Święto ognia" i "Tyle co nic", czyli najciekawsze filmy 48. festiwalu Polskich Filmów Fabularnych. Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.