Grzegorz Małecki: po latach udało mu się wyjść na prostą
23.08.2016 | aktual.: 22.03.2017 17:18
41-letni Grzegorz Małecki poszedł w ślady swojej sławnej mamy, Anny Seniuk, i również został aktorem. I mimo że początkowo zmagał się z wieloma trudnościami – między innymi z problemem narkotykowym – po latach udało mu się wyjść na prostą.
41-letni Grzegorz Małecki poszedł w ślady swojej sławnej mamy, Anny Seniuk, i również został aktorem. I mimo że początkowo zmagał się z wieloma trudnościami – między innymi z problemem narkotykowym – po latach udało mu się wyjść na prostą.
Niemała w tym zasługa jego rodziny: rodziców i młodszej siostry, Magdy, która jest zawodową skrzypaczką.
Ale Małeckiemu pomógł też ktoś inny, mężczyzna, którego często stawiał sobie za wzór – Marcin Małecki, jego przyrodni brat z pierwszego małżeństwa ojca. I choć chłopcy nie wychowywali się razem, z czasem stali się sobie bliżsi. Niestety, nie dane im było nadrobić zaległości z młodości – Marcin Małecki zmarł po ciężkiej chorobie 16 stycznia 2008 roku.
Przyrodni bracia
Przyrodnich braci dzieliło niemal wszystko – zarówno wiek, jak i zainteresowania. Marcin, starszy od Grzegorza aż o 11 lat, był synem Macieja Małeckiego, znanego kompozytora, i anglistki Ewy Gieysztor.
Związek nie wytrzymał próby czasu i Małecki pocieszenia szukał w ramionach Anny Seniuk. Aktorka wyznawała, że straciła dla kompozytora głowę – to dla niego zerwała ze swoim narzeczonym i zrezygnowała z roli Jagny w „Chłopach”, chcąc spędzić z nim jak najwięcej czasu. Jednocześnie wiedziała, jak ważna dla męża jest muzyka – kiedy on komponował, zajmowała się domem i dziećmi, łącząc te obowiązki z karierą aktorską.
Wylądował w psychiatryku
Maciej Małecki utrzymywał kontakt z synem z pierwszego małżeństwa, więc Marcin był częstym gościem w jego nowym domu.Początkowo chętnie bawił się z przyrodnim rodzeństwem, ale później te relacje uległy osłabieniu.
Grzegorz wspominał później, że stało się tak głównie za jego sprawą – jako nastolatek przeżywał prawdziwy młodzieńczy bunt, słuchał ostrej muzyki i sięgał po narkotyki.
– W liceum kręciły mnie jointy i LSD – mówił w „Na żywo”; jak donosi gazeta, tuż przed maturą Małecki wylądował nawet w szpitalu psychiatrycznym.
– Zaczęła mnie dręczyć paranoja. Wydawało mi się, że jestem śledzony na ulicy, a autobusy, którymi jeździłem, mają porwać terroryści. Nie miałem już gdzie przed nimi uciekać – mówił.
Walka z przeciwnościami losu
Marcin był totalnym przeciwieństwem młodszego brata – spokojny, ułożony, zafascynowany jazzem, marzył o karierze kompozytora.
- Jego droga życiowa nie była usłana płatkami róż. Odkąd pamiętam, zawsze miał kłopoty ze zdrowiem i musiał pokonywać różnego rodzaju przeciwności losu. Już jako chłopiec był bardzo wrażliwym dzieckiem o wyraźnie humanistycznej osobowości – wspominał jego przyjaciel, Mikołaj Ł. Lipowski.
''Marcin był dla niego wzorem''
To właśnie pod wpływem brata Grzegorz nieco się uspokoił; pomogły mu w tym również studia aktorskie, na które się ostatecznie zdecydował.
- Uspokoił się i zaczął przyglądać się otoczeniu, rodzinie.Dojrzał. Mimo dużej różnicy wieku Grzegorz czuł się związany ze starszym bratem. Marcin był dla niego wzorem – twierdził w „Dobrym Tygodniu” kolega aktora. - Podziwiał go nie tylko za jego muzykę, lecz także za determinację, hart ducha w walce z nieuleczalną chorobą.
Tworzył do końca
U Marcina Małeckiego lekarze zdiagnozowali chorobę nowotworową. Mężczyzna podjął walkę z rakiem, ale nie zamierzał rezygnować z pracy; nie krył, że muzyka była jego największą miłością i tworzył kompozycje nawet w szpitalu.
- Mimo, jak się okazało, nieuleczalnej choroby Marcin nadal starał się realizować swoją muzyczną pasję. Na początku października zagrał jeszcze ze swoim Triem trzy koncerty – pisał Lipowski. - Kiedy nie mógł występować na estradzie, to do ostatnich chwil życia zapisywał papier nutowy. Pozostawił jazzowe transkrypcje muzyki poważnej napisane w szpitalu z zamysłem, że będzie to materiał na kolejną płytę. Skomponował także pięcioczęściową Suitę na kontrabas solo dla Pawła Pańty, którą ukończył dziesięć dni przed śmiercią. Jego przyjaciele zamierzają zrealizować te projekty, ale już bez niego.
''Obowiązek wobec zmarłego''
Wreszcie materiały stworzone przez Marcina doczekały się publikacji. W rocznicę śmierci brata Grzegorz Małecki napisał na swoim Facebooku:
- Osiem lat temu zmarł Marcin Małecki, mój przyrodni brat, znakomity pianista jazzowy. Dziś jego kompozycje w wykonaniu rewelacyjnego tria Paweł Pańta, Krzysztof Dys, Krzysztof Szmańda znalazły się na płycie. I to w jakim towarzystwie – pisał. - Bach, Beethoven i Chopin. Ale na okładkę zapałał się tylko Marcin. Ha. Fuzja jazzu i klasyki. Płyta już kosi najlepsze recenzje. Dziękuję Wam, panowie. Słuchajcie.
- Bliskim Marcina trudno pogodzić się z jego przedwczesną śmiercią– kwitował znajomy rodziny w „Dobrym Tygodniu”. - Ta rana wciąż boli. Po Marcinie została muzyka. Grzegorz, promując ją, czuje, że wypełnia braterski obowiązek wobec zmarłego.
(sm/gol.)