Miał być przebojem roku. W Stanach roztrzaskał się o ścianę
Podczas minionego weekendu na ekranach kin pojawiła się dziesiąta już część "Szybkich i wściekłych". "Samochodowy tasiemiec ciągnie się w nieskończoność. Ile można? Czas to zakończyć" – piszą amerykańscy krytycy. Widzowie w Stanach też wydają się być już znudzeni serią. Jednak poza Ameryką "Szybcy i wściekli" wciąż cieszą się ogromną popularnością.
Recenzenci już od dawna zwracali uwagę, że samochodowa seria znalazła się w miejscu, w którym jedynym rozdanym posunięciem byłby "siedmiomilowy" krok do tyłu. Jednak hollywoodzcy producenci takich rozwiązań nie uznają. O czym świadczy chociażby opinia krytyka magazynu "Rolling Stone": "'Fast X' to najbardziej absurdalna pozycja w tej niekończącej się serii, a to wiele mówi, biorąc pod uwagę, że w poprzedniej części bohaterowie wybrali się w podróż w kosmos".
Wszyscy oczywiście zdają sobie sprawę, że filmy, których głównym bohaterem jest Dominic Toretto (Vin Diesel), mają być przede wszystkim widowiskowe, łatwe i przyjemne, jednak w inteligencję widza też należy trochę wierzyć. "Powiedzmy, że 'Fast X' dałoby się obejrzeć bez bólu głowy, gdyby nie był taki głupi i głośny. Cała seria przypomina samochód, z którego wyskoczył kierowca. Gdzieś pędzi bez sensu. Samochodowy tasiemiec ciągnie się w nieskończoność. Ile można? Czas to zakończyć" – apeluje Chris Vognar z "Rolling Stone".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Szybcy i wściekli 10" (2023) - zwiastun filmu.
Faktem jest, że gdyby wytwórnia kierowała się tylko wpływami ze sprzedaży "Szybkich i wściekłych" w Stanach Zjednoczonych, to raczej nie zobaczylibyśmy już kolejnej części cyklu. "Fast X" podczas premierowego weekendu zarobił bowiem za oceanem jedynie 67,5 mln dolarów. To dość skromny wynik, jak na produkcję, która kosztowała 340 mln dolarów.
Analitycy rynku kinowego zwracają uwagę, że poprzednia część "Szybkich i wściekłych" zgarnęła na starcie 70 mln dolarów, mimo że pojawiła się w okresie pandemii, gdy w kinach frekwencja była na bardzo niskim poziomie i obowiązywały różnego rodzaju sanitarne obostrzenia. Natomiast w 2015 roku siódma część "Szybkich i wściekłych" podczas premierowego weekendu zarobiła aż 148 mln dolarów.
Malejąca popularność "Szybkich i wściekłych" w Ameryce Północnej pewnie trochę martwi wytwórnię Universal Pictures, jednak rynek zewnętrzny sprawia, że samochodowa seria wciąż przynosi ogromne zyski, a jej producenci zatrudniają nowe drogie gwiazdy (w dziesiątce zadebiutował Jason Momoa) i szykują się do realizacji kolejnej części, w której ma powrócić postać grana przez Dwayne'a Johnsona. Poza Stanami Zjednoczonymi "Szybcy i wściekli 10" zgarnęli na starcie 200 mln dolarów.
W najnowszym odcinku podcastu "Clickbait" bierzemy na warsztat finały tegorocznej Eurowizji, rozprawiamy o "Yellowstone" z Kevinem Costnerem oraz polecamy trzy książki, od których nie będziecie mogli się oderwać w maju. Możesz nas słuchać na Spotify, w Google Podcasts, Open FM oraz aplikacji Podcasty na iPhonach i iPadach.