Jacek Fedorowicz: Mistrz satyry i prześmiewca PRL‑u
Wszechstronnie uzdolniony artysta, znany malarz, karykaturzysta, aktor, reżyser, scenarzysta i satyryk, a także pasjonat biegania. Stworzył legendarny "Dziennik Telewizyjny" i zasłynął jako jeden z najznakomitszych krytyków PRL-u. Niestety, nie planuje powrotu do telewizji.
W 2006 roku Jacek Fedorowicz podpadł decydentom, gdy w programie "SEJF" ("Subiektywny Express Jacka Fedorowicza") zaprezentował piosenkę o nowo wybranym wówczas prezydencie Lechu Kaczyńskim i jego bracie bliźniaku.
W piosence Fedorowicz wykorzystał fragmenty przemówienia Jarosława Kaczyńskiego. Ta forma żartu i ekspresji artystycznej najwyraźniej nie spodobała się ówczesnym szefom Telewizji Polskiej, którzy zażądali, aby nieprzystający do powagi instytucji publicznej utwór, został usunięty z programu. Satyryk miał swój honor i polecenia nie wykonał. Za co rozwiązano z nim współpracę.
Te programy kochała Polska. Zniknęły z anteny TVP
18 lipca Jacek Fedorowicz skończył 87 lat
Zanim osiągnął sukces, musiał przejść wiele trudności. Był najmłodszy w klasie, a przy tym piekielnie inteligentny, syn "wroga ludu", długo był obiektem kpin kolegów. Los wynagrodził mu jednak te cierpienia. Już jako student Jacek Fedorowicz zaprzyjaźnił się z Bogumiłem Kobielą i Zbigniewem Cybulskim. Później poznał Stanisława Bareję, z którym stworzył uwielbiane do dziś komedie.
Szkolny koszmar
Był dzieckiem inteligentnym i chętnym do nauki – nic dziwnego, że rodzice wysłali go do szkoły dwa lata wcześniej.
"Kiedy tuż po wojnie według wieku miałem iść do klasy drugiej, okazało się, że z domu wiem już, co trzeba i nudziłbym się" – opowiadał w "Twoim Stylu". "Poszedłem od razu do czwartej i dlatego matura w wieku 15 lat z hakiem."
Nie wspomina jednak lat szkolnych z uśmiechem, mówiąc, że były raczej "przykre". "Młodzież szkolna jest z natury dość głupia i reagująca prymitywnie" – tłumaczył. "Dwa lata młodszy i wyraźnie słabszy, byłem łatwym celem wyładowywania agresji".
Dzieciństwo było dla niego dodatkowo trudne z innego powodu – szybko przyklejono mu etykietkę "syna wroga ludu", a jego rodzina, wcześniej radząca sobie dobrze, niespodziewanie straciła niemal wszystko. Ojciec Fedorowicza pracował w Gdyni w ubezpieczeniach morskich.
- To było najpierw mile widziane, a potem, gdy zaczął się stalinizm, nagle stało się przestępstwem – opowiadał w "Twoim Stylu". - Mojemu ojcu "tylko" zabrano firmę, wyrzucono z Wybrzeża.
16-letni Jacek sam musiał zarabiać na swoje utrzymanie. Po maturze chciał iść na studia – początkowo myślał o dziennikarstwie, ale uznał, kierunek za zbyt propagandowy.
- Nie chciałem brać udziału w chwale socjalizmu i zdałem na wydział malarstwa – mówił w "Twoim Stylu". Ale nie planował swojej przyszłości w tym kierunku. - Malarstwem się nie zajmowałem, bo doszedłem do wniosku, że jest tylu zdolniejszych ode mnie, że i tak się nie przebiję – tłumaczył w portalu PoloniaInfo.
Zaczął rysować karykatury. W 1954 roku założył razem ze Zbigniewem Cybulskim i Bogumiłem Kobielą teatr studencki Bim-Bom. Rozpoczął współpracę z radiem i telewizją.
Fedorowicz szybko zaczął się spełniać jako twórca programów satyrycznych, zmagając się z cenzurą i zdobywając tytuł mistrza aluzji. Jego program "60 minut na godzinę" był jedną z najpopularniejszych audycji radiowych.
Chętnie występował również na ekranie, szczególnie w filmach Stanisława Berei. Miał zresztą otrzymać główną rolę w filmie "Poszukiwany, poszukiwana", jednak ostatecznie przypadła ona Wojciechowi Pokorze.
- Charakteryzatorki poddały się... Nie można było ze mnie zrobić kobiety, choć trochę nieodrażającej, już nie mówię, atrakcyjnej – śmiał się aktor w wywiadzie dla portalu PoloniaInfo.
Współpracę z Bareją Fedorowicz wspomina z prawdziwą nostalgią – zwłaszcza czas pisania scenariuszy do "Poszukiwany, poszukiwana" czy "Nie ma róży bez ognia".
- Mieliśmy ściśle ustalony podział ról. Staszek rzucał pomysły ogólne, organizujące fabułę. Potem dorzucał jeszcze śmieszne sytuacje, bez rozpisania ich na głosy. Był naprawdę dowcipnym człowiekiem. Moją rolą było ubieranie tego w słowa, precyzyjne ustalanie kolejności oraz zakresu tego, co widz powinien wiedzieć w danym momencie, a co powinno mu się pokazać potem. To trudne zadanie, ale lubiłem takie łamigłówki – opowiadał w "Gazecie Wyborczej".
Przez lata brał udział w maratonach. Słynie ze świetnej formy i wciąż ostrego dowcipu.
- Trzeba się katować i fizycznie, i psychicznie. Psychicznie – pracując, a fizycznie - ćwicząc i biegając – mówił w "Życiu na gorąco". - Ja od lat regularnie biegam, choć przyznam, że już nie mogę zejść poniżej dwóch godzin w półmaratonie. Ale ciągle półmaraton przebiegam.
Kilka lat temu nie miał najlepszego zdania o współczesnej telewizji i dawał do zrozumienia, że nie zamierza wrócić.
- Sądzę, że telewizja znajduje się w stadium zstępującym – tłumaczył w "Twoim Stylu".
Po odejściu z TVP Jacek Fedorowicz skoncentrował się na pisaniu felietonów oraz książek. W ostatnich latach opublikował takie tytuły, jak: "PasTVisko", "Ja jako wykopalisko", "Będąc kolegą kierownikiem", "Święte krowy na kółkach" i "Mistrz offu".