Jak nie Oscary, to co…? Globy, Złote Globy!
Żadna to tajemnica, że kina, nawet te ponownie otwarte, ledwie zipią. Pandemia uderza kolejną już falą i niewykluczone, że lada dzień znowu zaleje sale. Kto może, ucieka do internetu, festiwale czekają na obrót sprawy i nawet blockbustery obejrzymy spod kocyka.
Lecz dopóki nie zapadną żadne konkretne decyzje, aktualny repertuar nadal obowiązuje. A jako że tegoroczna ceremonia oscarowa została przeniesiona z ostatniego dnia lutego na końcówkę kwietnia, na zwolnione przezeń miejsce wskoczyły Złote Globy.
Czyli coś się jednak dzieje, choć przez to, że już od roku (!) tkwimy w swoistym kulturalnym, i nie tylko, stuporze, czas wydaje się być materią lepką i rozciągliwą. Bo jeśli spojrzeć na ogłoszone na początku miesiąca nominacje do nagród będących nie tylko rozgrzewką przed imprezą Akademii, ale i swoistym prognostykiem pozwalającym wytypować faworytów do hollywoodzkiej korony, można być cokolwiek skonfundowanym.
Viggo Mortensen: "Strefy wolne od LGBT? To absurdalne, niebezpieczne i tragiczne"
Wyróżnione filmy pobrano bowiem, patrząc z naszej perspektywy, albo z kinowego limbo, bo nie były jeszcze u nas grane i trudno orzec, czy faktycznie będą, albo z ofert platform streamingowych. Stąd lista nominowanych wydaje się duszna, oczywista i mało atrakcyjna, jakby wyłuskiwano nie to, co jest najlepsze, ale to, co po prostu jest. Nie oznacza to tym samym, że wybory są słabe, bynajmniej, acz trudno się Złotymi Globami ekscytować, bo wydają się być tańcem nad grobem zamiast radosnym jak u słynnych ghańskich żałobników, ale jednak.
Można mieć podobne obawy odnośnie ceremonii oscarowej, bo co tu celebrować, skoro przemysł leży, a dorodniejsze owoce zrywają Netflix, HBO, Amazon i inni. Rzecz jasna nie wszyscy na taką sytuację reagują ze smutkiem, bo choć do kina tęskno, to nie mają nic przeciwko obejrzeniu filmu na domowym ekranie. Choćby miał to być, o zgrozo, laptop.
Pandemia z pewnością zmieni nasze przyzwyczajenia, tak jak zmieni również strategie dystrybucyjne i wątpliwym jest, że da się większe i mniejsze studia producenckie odwieść od pomysłu, aby kierować swoje filmy do sieci szybciej niż zwykle. Jakie będzie to miało dalekosiężne konsekwencje? Trudno jeszcze orzec.
Lecz raczej naiwnością byłoby sądzić, że gładko powrócimy do status quo sprzed pandemii. Ba, nawet polskie kina studyjne, jak wrocławskie Nowe Horyzonty czy krakowskie Kino pod Baranami, odpalają swoje własne platformy VOD. Dzisiaj klient tego od nich oczekuje, że obejrzy film tam, gdzie chce, a nie tam, gdzie musi.
Na tym tle i Oscary, i Złote Globy, które zostaną rozdane już 28 lutego, jawią się trochę jak strażnicy starego porządku, imprezy wyznaczające kolejne pory kinowego roku, choć ten miniony można by śmiało uznać za przedłużającą się niemiłosiernie zimę.
Zostawiając jednak te rozważania, rzućmy okiem na nominacje i zobaczmy, co i kiedy w ogóle obejrzymy.
Spora część produkcji gości już na Netfliksie, m.in. aż trzy tytuły z najważniejszych kategorii: dorzucony chyba z braku laku słabiutki "Bal", znakomity, kinofilski "Mank", oraz solidny, acz archaiczny "Proces Siódemki z Chicago". A do tego sequel "Borata" od Amazona.
Z pozycji walczących o tytuł najlepszego filmu do kin ma trafić niebawem świetne "Na rauszu", bardzo dobra "Obiecująca. Młoda. Kobieta" oraz typowany na faworyta, także oscarowego, "Nomadland". No i niedługo obejrzymy też u nas głośne, dosłownie i metaforycznie, "Sound of Metal", które może się pochwalić aktorską nominacją dla Riza Ahmeda. Trochę później na ekrany wejdzie "Minari". To tylko te najgłośniejsze tytuły, ale i parę innych, mniejszych, które pojawiają się na liście ("O wszystko zadbam", "One Night in Miami"), też jest na wyciągnięcie ręki.
To sytuacja cokolwiek interesująca, bo wydaje się, że już dawno nie mieliśmy okazji zapoznać się z tyloma tytułami nominowanymi do Złotych Globów jeszcze przed ogłoszeniem wyników albo niedługo potem. Czy oznacza to, że do Oscarów podejdziemy już obkuci i przygotowani? Sporo jednak zależy od tego, czy kina pozostaną dalej otwarte. Albo czy zaprosimy je do domu.