Jane Russell: Decyzji o aborcji żałowała do końca życia
21.06.2015 | aktual.: 22.03.2017 16:41
W latach 40. i 50. Hollywood leżało u jej stóp. Uchodziła za symbol seksu, ale nie da się ukryć, że to właśnie nieprzeciętna uroda częściowo przeszkodziła jej w zrobieniu wielkiej kariery. Reżyserzy obsadzali ją głównie w rolach niewymagających, chcąc przede wszystkim eksponować ponętne ciało gwiazdy. Mało kto potrafił docenić jej aktorskie umiejętności.
W latach 40. i 50. Hollywood leżało u jej stóp. Uchodziła za symbol seksu, ale nie da się ukryć, że to właśnie nieprzeciętna uroda częściowo przeszkodziła jej w zrobieniu wielkiej kariery. Reżyserzy obsadzali ją głównie w rolach niewymagających, chcąc przede wszystkim eksponować ponętne ciało gwiazdy. Mało kto potrafił docenić jej aktorskie umiejętności.
Jednym z jej najsłynniejszych dzieł jest film "Mężczyźni wolą blondynki", w którym ciemnowłosą Jane Russel skonfrontowano z inną pięknością, Marylin Monroe. I okazało się, że wśród męskiej publiczności, nie wszyscy panowie faktycznie preferowali blondynkę.
Karierę zakończyła wcześnie z powodów osobistych. Zresztą, życie nigdy jej nie rozpieszczało.
''Wiem o nich wszystko''
Urodziła się 21 czerwca 1921 roku, jako jedyna córka aktorki z wędrownego teatru i kierownika biura.
Już od najmłodszych lat wychowywała się w towarzystwie mężczyzn. Miała czterech młodszych braci i, jak twierdziła, to właśnie dlatego tak swobodnie czuła się w gronie facetów. Pomogło jej to w zrobieniu kariery w „męskim” świecie.
- Dorastałam wśród chłopców. Wiem o nich wszystko - żartowała później przyszła seksbomba na łamach swojej autobiografii.
Drobne komplikacje
To matka dostrzegła, że jej córka posiada talent i zapisała ją na lekcje muzyki. Russel zaczęła rozwijać swoje zainteresowanie sztuką, występując w szkolnym teatrze.
Lecz na jakiś czas musiała odłożyć plany o karierze artystycznej, przerwała je bowiem przedwczesna śmierć ojca.
By zarobić na swoje utrzymanie Russel pracowała jako recepcjonistka i dorabiała, pozując fotografom. Jednak marzeń o aktorstwie nie porzuciła.
Dramatyczna decyzja
Kiedy miała 18 lat, zaszła w ciążę ze swoim chłopakiem, Bobem Waterfieldem (na zdjęciu), który kilka lat później został jej mężem. Zrozpaczona nastolatka zdecydowała się na aborcję.
- Jedynym rozwiązaniem było znalezienie jakiegoś konowała i usunięcie ciąży. To było okropne doświadczenie. Potem mój lekarz pytał, jaki „rzeźnik” mi to zrobił. Odwieziono mnie do szpitala. Byłam tak chora, że niemal umarłam. Nigdy nie zaznałam takiego bólu – zwierzała się po latach w książce "Jane Russell: My Path and My Detours".
Przez nieprawidłowo przeprowadzony zabieg Jane Russel już nigdy nie mogła mieć dzieci. Od tamtej pory stała się zagorzałą przeciwniczką aborcji.
Pobożna żona
Długo nie mogła znaleźć szczęścia w miłości. Po rozwodzie z Waterfieldem związała się z Rogerem Barrettem, który jeszcze w tym samym roku zmarł na atak serca.
Dopiero sześć lat później ponownie wyszła za mąż za Johna Calvina Peoplesa, z którym żyła aż do jego śmierci w 1999 roku.
- Urodziłam się po to, by żyć w związku małżeńskim. Życie rodzinne jest dla mnie wszystkim, tak samo jak wiara w Jezusa - tłumaczyła aktorka, która za swoje wcześniejsze występki szukała odkupienia w religii.
''Byłam za stara''
Aktorstwo porzuciła już na samym początku lat 70. Twierdziła, że nie dała się uwieść hollywoodzkiemu przepychowi i sławie. A nad huczne przyjęcia przekładała spokojne wieczory spędzone w domu.
- Dlaczego odeszłam z Hollywood? Ponieważ byłam za stara... W tamtych czasach aktorka, która przekroczyła trzydziestkę, nie miała już czego szukać w filmie - tłumaczyła w autobiografii.
Zmarła 28 lutego 2011 roku z powodu choroby układu oddechowego. (sm/kz)