Nie dał się zaszufladkować
Ale etykietka ekranowego amanta mocno go uwierała i nie zamierzał dać się zaszufladkować. - Nie czułem się przywiązany do tej roli i dość szybko się od niej "odkleiłem". Moim następnym filmem był "Trąd", gdzie zagrałem czarny charakter – wspominał w "Tele Tygodniu".
Śmiał się, że kiedy zależało mu na jakimś angażu, potrafił być uparty. Tak jak w przypadku "Czarnych chmur", gdzie wcielił się w Tarłowskiego. - O tę rolę starało się kilku moich kolegów, ale jakimś cudem udało mi się przekonać reżysera Andrzeja Konica, że świetnie jeżdżę konno. Nie było to prawdą, co odczułem na własnej skórze, kiedy spadłem z konia na jednym z pierwszych treningów – śmiał się.