Jerzy Radziwiłowicz o Pszoniaku: umiał i lubił żyć
Jerzy Radziwiłowicz grał ostatnio z Wojciechem Pszoniakiem w spektaklu ”Nasze żony” Teatru Syrena w Warszawie. Radziwiłowicz mówi WP: - Pszoniak, mimo choroby, mówił mi, że wszystko jest na dobrej drodze.
Sebastian Łupak: Śmierć Pszoniaka to ogromna strata dla polskiej kultury…
Jerzy Radziwiłowicz: Nie trzeba chyba mówić, jak ważna osoba odeszła. Zaczynał jako świetny aktor teatralny. Są jego wielkie role w Krakowie i Warszawie. Później była ”Ziemia obiecana” Wajdy i jego niebywała rola. A później inne filmy. Poza tym to wspaniały człowiek. Jestem przytłoczony…
Ostatnio graliście – pan, Pszoniak i Malajkat – przedstawienie w reżyserii Pszoniaka. To ”Nasze żony” w teatrze Syrena. Jak się z nim pracowało?
Miał ogromną siłę. Byłem z nim dość blisko, spotykaliśmy się na scenie i poza sceną. Jakieś trzy tygodnie temu dowiedziałem się, że mu się pogorszyło [aktor miał raka – red.] Ale on powiedział, że wszystko jest na dobrej drodze i ciągle chciał utrzymywać nasze plany zawodowe. Ale jego optymizm był oparty na jego woli, na chęci, a nie na tym, co się tak naprawdę działo z jego organizmem.
Czy aktorstwo było dla niego misją, posłannictwem?
To nie są określenia, których używaliśmy w rozmowach. Raczej rozmawialiśmy o tym jako o zawodzie.
On był prywatnie bardzo miły, łatwy w kontakcie, otwarty do ludzi. To był człowiek, który umiał i lubił żyć.