Była piękna, zdolna, a publiczność wręcz za nią szalała. Również dlatego, że Jolanta Piętek-Górecka nie wstydziła się swojego ciała i chętnie prezentowała przed kamerami swoje wdzięki. Nie spodziewała się pewnie, że to, co przyniosło jej tak wielką popularność, ostatecznie przyczyni się też do zakończenia jej kariery.
Była piękna, zdolna, a publiczność wręcz za nią szalała. Również dlatego, że Jolanta Piętek-Górecka nie wstydziła się swojego ciała i chętnie prezentowała przed kamerami swoje wdzięki. Nie spodziewała się pewnie, że to, co przyniosło jej tak wielką popularność, ostatecznie przyczyni się też do zakończenia jej kariery.
Niestety – filmowcy zaczęli postrzegać ją wyłącznie przez pryzmat pięknego ciała i z czasem została zaszufladkowana.
Miała do wyboru albo dostosować się do tej sytuacji i postępować wbrew sobie, albo odmówić i niemal całkowicie zniknąć z branży. Nie wahała się długo przed podjęciem decyzji.
Obiecujące początki
Jolanta Piętek-Górecka urodziła się w Radomiu. Była zdeterminowana, by zostać aktorką, i zaraz po maturze wyjechała do Warszawy, gdzie stanęła przed komisją egzaminacyjną w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej.
Przyjęto ją bez problemów – dyplom uzyskała w 1986 roku i zaraz potem zaproponowano jej angaż w Teatrze Współczesnym.
Rok później zagrała Małgorzatę w „Mistrzu i Małgorzacie” w reżyserii Jana Englerta. Wszyscy byli zgodni, że Piętek pisana jest wielka kariera.
Filmowa kariera
Nic dziwnego, że piękną aktorką zainteresował się też film. Na ekranie zadebiutowała w epizodzie już w 1984 roku, w filmie „Dokąd, człowieku?”, a niedługo potem zaczęły nadchodzić poważniejsze propozycje.
Piętek pojawiła się więc w filmach: „...Jestem przeciw”, „Dwie wigilie”, „Śmierć Johna L.” czy „Łabędzi śpiew”.
Wystąpiła również w serialu „Crimen” i kilku spektaklach telewizyjnych.
''Aktorka wspaniała''
Rozgłos przyniosła jej zwłaszcza rola Maryli w „Lawie” z 1989 roku w reżyserii Tadeusza Konwickiego.
Konwicki nie krył zachwytu młodą aktorką i nie wahał się długo przed jej zatrudnieniem.
- Podczas zdjęć próbnych przetestowałem kilkanaście młodych pań i wybrałem panią Piętek. Podobała mi się też Joanna Trzepiecińska, ale wydała mi się troszkę za młoda, jeszcze zbyt dziewczęca do roli Maryli, która coś już wiedziała o życiu. Rzuciłem się więc na panią Jolę Piętek, która okazała się aktorką wspaniałą – opowiadał w „Gazecie Wyborczej”.
''Byłem olśniony''
Konwicki dodawał, że był przekonany, że Piętek zrobi wielką karierę – chwalił też aktorkę za skromność i profesjonalizm.
- Ona w ogóle świetnie grała i była oddana graniu jak rasowa aktorka. Nie była, jak to się bardzo często zdarza, paniusią-aktorką z dąsami pod nosem, z wielkim wyobrażeniem na swój temat – opowiadał w „Gazecie Wyborczej”.
- W scenie guseł pojawiała się jako dziewica. O swojej miłości mówiła tak namiętnie i tak seksownie, że ja, stary szelma, przestraszyłem się i troszeczkę ją gasiłem, ale byłem olśniony. W jej ustach już trochę odległa od nas poezja pierwszej połowy XIX wieku nabrała niesłychanej temperatury. Przestraszyłem się, że w sakralnej atmosferze tej sceny to będzie świętokradztwo. Teraz żałuję. Dziś bym ją jeszcze zachęcił, żeby poszła dalej.
''Gdzieś znikła''
Ale po „Lawie” Piętek niemal zupełnie usunęła się w cień. Konwicki nie krył swojego zdziwienia.
**- Gdzieś znikła – mówił w Gazecie Wyborczej. - Raz ją spotkałem w Konstancinie, uściskaliśmy się serdecznie, wyjeżdżała za granicę. Tak u nas bywa, że pojawia się jakaś aktorka, na której we Francji czy w Ameryce zarobiliby miliony dolarów, a u nas gdzieś życie ją znosi.
Nie rozumiał, dlaczego tak zdolna artystka porzuciła branżę filmową.
- Może nie ma warunków pozwalających na lansowanie aktorek i zatrzymywanie ich w zawodzie? - zgadywał. - Ubolewam bardzo, że nie widuję Joli, nie słyszę o niej, bo uważam ją za niezwykle utalentowaną i o bardzo odpowiadającej mi urodzie.
''Zbuntowałam się''
Dopiero po latach Piętek wyjawiła, dlaczego zrezygnowała z tak świetnie zapowiadającej się kariery filmowej.
- Role, które mi ostatnio proponowano, sprowadzały się do defilowania nago przez ekran. Wiedziałam zawsze, że aktorstwo to diabelski zawód, który wymaga oddania duszy, ale gdy się okazało, że muszę jeszcze oddać ciało, zbuntowałam się – opowiadała w rozmowie z magazynem „Film”.
Przez jakiś czas występowała jeszcze na scenie; później pracowała jako asystent reżysera w Teatrze Współczesnym. Na ekran jednak wracać nie zamierza. (sm/gk)