Katarzyna Jamróz: Mój ogród

Piękna aktorka i wszechstronna piosenkarka. Prawie żaden gatunek muzyczny nie jest jej obcy. Czy to będzie piosenka aktorska, żydowska, czy biesiadna, Katarzyna Jamróz zaśpiewa ją "jak z nut". Obecnie możemy ją oglądać w serialu "Na dobre i na złe", gdzie wciela się w postać Ewy Piaseckiej, matki, która walcząc o życie córki trafia do szpitala w Leśnej Górze. Nam aktorka opowiada o jeszcze jednej roli - mamy siedmioletniego Alexa.

Katarzyna Jamróz: Mój ogród
Źródło zdjęć: © AKPA

28.06.2007 18:38

- Na Pani stronie internetowej można przeczytać: "Muzyka jest jak chodzenie po ogrodzie pełnym kwiatów". Jak chodzi się po tym ogrodzie muzycznym?

Bardzo różnie. Raz jest wygodnie, bezpiecznie i wtedy spacer jest bardzo miły. Innym razem, kiedy się trafi na jakiś chwast, można sobie nieźle poparzyć nogi. Ogród to moja przenośnia odnosząca się do gatunków muzycznych. Trochę nad tym ubolewam, że zajmuję się wieloma gatunkami muzycznymi. To jeden z powodów, że do tej pory nie mam swojej płyty.

- Trudno wybrać z tak wielu gatunków muzycznych tylko jeden?

Tak. Kiedyś śpiewałam z chórem gospel, za czasów studenckich wychodziły mi piosenki rockowo-bluesowe, przyjemnie było zajmować się też piosenką biesiadną. Idealnie czuję się w repertuarze żydowskim, uwielbiam klimaty folkowe, występuję w musicalach. W związku z tym, jaka muzyka miałaby znaleźć się na mojej płycie? Trudno coś wybrać.

- Pisze Pani również teksty piosenek?

Niektóre z nich ujrzały nawet światło dzienne. Wiele tekstów napisałam jeszcze jako wykonawczyni kompletnie nikomu nieznana. Wygrywałam nimi amatorskie przeglądy piosenek. Od zawsze piszę, ale nigdy nie był to mój sposób na pokazanie siebie. Z reguły to, co napisałam, odkładałam do szuflady. Myślę, że każdy człowiek, o dużej wrażliwości i wyostrzonej percepcji, chce to wydobyć z siebie i utrwalić. Tylko od naszej odwagi zależy, żeby ta część nas ujrzała światło dzienne.

- Myślała Pani o wydaniu tomiku wierszy?

Zaczynam o tym myśleć.... Ale nie chciałabym robić tego "przy okazji" wydania płyty, książki, czy premiery jakiegoś filmu. To zupełnie o s o b n a Katarzyna Jamróz.

- Jak znajduje Pani czas na granie w serialu?

Wszystko jest kwestią dobrej organizacji czasu. Dużo jeżdżę po Polsce i nie tylko i śpiewam. Gram gościnnie……w spektaklu "Tango Piazzola" w Teatrze im. J. Słowackiego w Krakowie. Praca na planie "Na dobre i na złe" jest w tym wszystkim prawie wypoczynkiem.

- Co jest dla Pani w życiu odskocznią? Aktorstwo czy muzyka?

To zależy, jakie sceny są do zagrania i jaka to jest muzyka. Muzyka, którą wykonuję w swoich recitalach jest dla mnie wytchnieniem, czasem relaksu. Muzyka, którą wykonuję z Zygmuntem Koniecznym, wymaga ode mnie dużej koncentracji. Czuję się wtedy jak matematykiem, który musi się maksymalnie skupić (śmiech).

- Wakacje zapowiadają się pracowicie?

Tak, i to bardzo. Właśnie jestem po burzliwej rozmowie z moim synkiem, który ostatnio bardzo się denerwuje, gdy tylko wychodzę z domu. Pytał o wakacje, na które wspólnie się wybieramy. Niestety, nie będę mogła wyjechać tego samego dnia razem z nim, jego tatą i babcią. Dojadę później. Próbowałam mu to wytłumaczyć.

- Bardzo jesteś związana ze swoim synkiem?

Z Alexem spędziłam bardzo dużo czasu. Od jego urodzenia byliśmy niemal nierozłączni. Teraz moje dziecko staje się powoli coraz bardziej samodzielne. Bardziej imponują mu wyczyny kolegów niż zachłanna troskliwość mamy. Poza tym instynktownie czuję, że za parę lat będzie bardziej ze mnie dumny, widząc, że jego mama realizuje swoje pasje i jest spełniona.

- Czy można powiedzieć, że dla dziecka zrezygnowała Pani z kariery?

Po prostu zrezygnowałam z walki o role w tym czasie, kiedy urodziłam synka. Przestałam całkowicie walczyć o siebie zawodowo, bo uważałam, że pierwsze dwa, trzy, lata są w życiu dziecka najważniejsze. Są fundamentem na jego dalsze życie. Dlatego starałam się poświęcić synkowi jak najwięcej czasu. Chodziliśmy do Łazienek, karmiliśmy pawie. Uczyłam go różnych prostych rzeczy. To był dla mnie cudowny czas. Z przyjemnością miałabym więcej dzieci i zajmowałabym się ich wychowaniem, ponieważ macierzyństwo daje wspaniały rodzaj energii.

- Macierzyństwo wzbogaca kobietę?

Na pewno. Są rzeczy, które oczywiście bezpowrotnie odbiera, ale wzbogaca tak, że na liście z plusami i minusami, po stronie minusów nie ma w zasadzie czego zapisywać.

- Czy jako mama miewa Pani wyrzuty sumienia, że musi iść do pracy zamiast zostać z synkiem?

Tak, oczywiście. Koszmarnym okresem był…… dla mnie pod tym względem wyjazd do Stanów Zjednoczonych. Alex zaczynał wtedy chodzić, więc naprawdę chciałam z nim być. Ale i do tego trzeba się przyzwyczaić. Pięknie powiedziała kiedyś Anna Dymna w jednym z wywiadów: "Synku, dlaczego tak szybko urosłeś?" To naprawdę bardzo mądre. Dzieci przychodzą na świat, a nie dla nas na wyłączność. Według starej peruwiańskiej przypowieści, matka jest cięciwą łuku, a dziecko jego strzałą. Im dalej cięciwa się odchyli, tym wyżej i piękniej poleci strzała. Wiem, że to trudne. Zwłaszcza dla matek synów-jedynaków. Dobrze zawczasu zdać sobie z tego sprawę, niż hodować kolejne rzesze Piotrusiów Panów, lub - w przypadku dziewczynek - wiecznie niezadowolonych księżniczek.

- Obserwuje Pani u swojego dziecka jakieś talenty?

O tak! Zawsze jak rozmawiam z koleżankami o dzieciach, każda z nas mówi, że jej dziecko jest najmądrzejsze i najpiękniejsze na świecie (śmiech. Nie mówię tego oczywiście jako matka, ale mój Alex jest najwspanialszym dzieckiem na świecie. Po obserwacjach boję się, że pójdzie w moje ślady, nie daj Boże!

- Dlaczego nie daj Boże?

Ponieważ wiem, że ten fascynujący i wspaniały zawód, czasem bywa frustrujący. Mój syn pięknie śpiewa, ma niesamowite poczucie rytmu, mimo brzuszka znakomicie się rusza, jest przystojnym małym mężczyzną. Odkryłam także, że od czasu do czas potrafi coś odegrać! Bardzo długo potrafi skupić uwagę. Oprócz tego ma wielki talent do szeroko pojętej walki. Alex to typ artystyczno-sportowy.

- Znajduje Pani czas, żeby wieczorem czytać mu bajki?

Oczywiście, to nasz codzienny rytuał. Zmieniam te bajki, co jakiś czas, bo wiele z nich zapamiętał i zdążył się nimi znudzić (śmiech). Bajka "Zasadził dziadek rzepkę w ogrodzie" była przez jakiś czas najskuteczniejszym środkiem usypiającym. Zdarzało się, że dla nas dwojga.... Jeśli chodzi o dobór bajek, to preferujemy klasykę, czyli bajki Juliana Tuwima i Jana Brzechwy.

- Ostatnio pojawiła się Pani w ekipie serialu "Na dobre i na złe". Proszę trochę opowiedzieć o swojej bohaterce.

Gram Ewę Piasecką. To kobieta w moim wieku, która jest reżyserem teatralnym i ma nastoletnią córkę. Niedawno straciła męża. Córka Ewy, Olga, trafia do szpitala i jest o krok od śmierci, ratuje ją doktor Jakub Burski.

- Czy coś się szykuje między Ewą i Jakubem?

Nie wiem. Na pewno jest to początek przyjaźni. Ewa Piasecka jest zafascynowana Jakubem i jako lekarzem, i chyba jako mężczyzną. Nie powiem nic więcej. Proszę oglądać serial.

- Czy Ewa Piasecka to postać ciekawa do zagrania?

Tak, ponieważ nie jest to… …słaba psychicznie kobieta, ofiara, która nie wie, co ma ze sobą zrobić. Mimo nieszczęść, które na nią spadają, Ewa doskonale wie, czego chce od życia. Potrafi podejmować odważne decyzję.

- Przez wiele lat mieszkała Pani w Krakowie. Czuje się Pani Krakuską?

Już sama nie wiem, kim mam się czuć (śmiech). Koncert z okazji 750-lecia lokacji Krakowa poprowadziłam jako Krakuska, a Tomek Jachimek reprezentował resztę Polski. Okazuje się, że on od lat mieszka w Jabłonnej, a ja w Warszawie. A więc z tą krakowskością to nie jest taka prosta sprawa. Na pewno Krakusi zupełnie inaczej traktują ten zawód niż aktorzy warszawscy. Krakus nie staje do wyścigu o rolę, on czeka aż do niego zadzwonią. Ma swoje tempo życia, dużo wolniejsze i jest dumny, bo inny.

- Czy to do Pani pasuje?

Nie wiem, czy ja jestem inna. Zresztą od lat mieszkam w Warszawie, więc wydaje mi się, że potrafię pogodzić ze sobą te dwa światy.

- Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała Ewa Jaśkiewicz/AKPA

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)