Keith Richards: rockowy pirat wszechczasów
Już niebawem na ekranach kin na całym świecie spektakularna premiera trzeciej części „Piratów z Karaibów: Na krańcu świata”. Widzów czeka spotkanie z prawdziwą plejadą gwiazd. Jednak największą tajemnicą było niemal do końca pojawienie się w obsadzie (lub nie) Keitha Richardsa.
Od dobrze już znanych członków pirackiej ekipy – Johnny’ego Deppa vel Jacka Sparrowa, Keiry Knightley vel Elizabeth Swann i Orlando Blooma vel Willa Turnera – po powracającego w wielkim stylu Geoffrey’a Rusha i gwiazdę azjatyckiego pochodzenia Chow Yun-Fata, który wcielił się w rolę pirata Sao Fenga.
21.05.2007 16:58
Jednak największą tajemnicą było niemal do końca pojawienie się w obsadzie (lub nie) Keitha Richardsa.
O tej roli spekulowano już od razu po premierze „Klątwy Czarnej Perły”. Wszyscy bez wyjątku twierdzili, że jeśli Jack miałby mieć ojca, musiałby to być właśnie gitarzysta legendarnych Stonesów. Ten chód, ten styl i to „swobodne podejście do życia” – wypisz wymaluj Richards!
Muzyk miał wystąpić już w poprzedniej części cyklu, ale jak wiadomo, uniemożliwił mu to słynny niefortunny upadek z palmy. W tajemnicy odbywały się specjalne pokazy „Piratów…” dla Stonesów, do ostatniej chwili ustalano szczegóły tej kreacji. I jest! Szefa piratów zagrał sam Keith Richards, legendarny gitarzysta grupy The Rolling Stones, a prywatnie przyjaciel Deppa. To kawałek o wolności, dziecinko – komentował „Piratów...” i swój w nich udział słynny rockman.
„– Idzie tu nie o to, żeby zniszczyć establishment, ale żeby nie dopuścić, by on zniszczył ciebie. Kiedy pierwszy raz usłyszałem o tym pomyśle, byłem przekonany, że to numer filmowy w stylu Elvisa Presleya. Mam wziąć gitarę, stanąć na planie, coś zagrać i zaśpiewać. Ale gdy przeczytałem cały scenariusz, pomyślałem sobie, że to dla mnie naturalne zadanie do wykonania. No i zrobili dla mnie fajną gitarę”.
Gitarę skonstruował słynny twórca instrumentów muzycznych Danny Farrington. Depp tak komentował udział Richardsa w produkcji:
„- Wszyscy czekali na niego, jak na przejście huraganu. Na planie pojawili się ludzie, których tu nie było od miesięcy. Myślę, że Sparrowa i Teague’a łączy twarda miłość. Bo Teague to jeden z tych piratów, którzy w jednej chwili przyciskają cię czule do serca, w drugiej zaś gotowi są załatwić cię na amen. A nawet najpierw załatwią cię na amen, a potem czule wyściskają. Po prostu nigdy nie wiadomo, czego się po takim gościu spodziewać.
Jerry Bruckheimer mówił:
„- Myślę, że Keith nieźle się bawił, chyba ciężko było mu opuścić plan. A pomiędzy ujęciami kręcił się wszędzie i przyglądał wszystkiemu”.
Nieoficjalne doniesienia były mniej idylliczne: Richards podczas zdjęć bywał podobno lekko podchmielony. Choć to zapewne jedynie ze względu na element wczucia się w rolę, przecież piraci i rum to niemal jedno.
„Piraci z Karaibów. Na krańcu świata” w kinach od 25 maja.