Koreańczycy nie chcą Bonda
Najnowszy film o przygodach Jamesa Bonda zbiera bardzo negatywne opinie w Korei Południowej mimo, iż jeszcze nie wszedł na ekrany tamtejszych kin.
05.12.2002 11:46
Koreańczycy uważają, że twórcy obrazu wykazali się totalną nieznajomością koreańskiej kultury, czego rezultatem wizerunek Korei pokazany w filmie jest daleki od rzeczywistości i obrażliwy dla mieszkańców kraju.
Koreańczykom nie podoba się m.in. finałowa scena miłosna rozgrywająca się w buddyjskiej świątyni, która obraża ich uczucia religijne. Dużo kontrowersji wzbudza również fragment filmu przedstawiający chłopa orzącego pole przy pomocy pługa zaprzężonego u wołu.
Korea szczyci się wysoką modernizacją swojego rolnictwa, a taki wizerunek temu przeczy. Śmierć nadejdzie jutro kontrowersje wzbudzała już od momentu rozpoczęcia zdjęć. Koreański aktor Cha In-pyo odmówił udziału w obrazie uważając, że postać koreańskiego pułkownika - głównego przeciwnika Bonda, w złym świetle przedstawia Koreańczyków. Przeciwnicy filmu domagali się wręcz przerwania produkcji obrazu.
Teraz do Korei przyjechał Rick Yune (porucznik Zao) - jeden z odtwórców głównych ról w filmie, który ma promować obraz w kraju. Niestety, spotkania z nim zdominowane są przez pytania dotyczące antykoreańskiej wymowy filmu.
Stacja telewizyjna KBS odwołała specjalny program, którego gościem miał być Yune, bowiem obawiała się, że widzowie w ramach protestu po prostu nie będą go oglądać.