Trwa ładowanie...
dp3ajjd
23-10-2012 11:51

Kropla Nadziei

dp3ajjd
dp3ajjd

Ken Loach to twórca, którego polityczne afiliacje nie są tajemnicą – sympatia do socjalizmu, zainteresowanie tematami społecznymi od zawsze widoczne były w jego twórczości, determinowały jej ton i kierunek. W swoich filmach Loach nie bał się zajmować stanowiska wobec tematów takich jak prawa pracownicze, bezrobocie czy bezdomność, chętnie komentował poprzez obraz sytuację panującą w jego rodzinnej Wielkiej Brytanii. W jednym z ostatnich filmów autora m.in. „Kes”, „Riff-Raff” i „Jestem Joe” pojawia się także aktualny polski wątek – w „Polaku potrzebnym od zaraz” Lesław Żurek wciela się w Polskiego emigranta, próbującego ułożyć sobie życie na Wyspach.

Tym razem śledzimy losy szkockiego zadymiarza Robbiego. Grany przez debiutanta, 24-latka Paula Brannigana, bohater ma na koncie brutalne wyskoki i pobicia, a poznajemy go... na sali sądowej. Historia chłopaka przypomina wiele innych, anonimowych opowieści „z życia wziętych”: uwikłany w wielopokoleniowy konflikt z rodziną sąsiadów, nieakceptowany przez rodzinę partnerki młody ojciec dostaje od losu ostatnią szansę, żeby zmienić swoje życie. Podczas zajęć resocjalizacyjnych poznaje Harry'ego (John Henshaw), opiekuna grupy bezrobotnych i pogubionych występkowiczów, pod którego okiem występkowicze odpracowują swoje przewiny wobec społeczeństwa. Między bohaterami rodzi się pełna szacunku relacja: Harry szybko stanie się dla Robbiego autorytetem, wprowadzi go w świat odpowiedzialności i umiarkowania. A także zarazi miłością do tytułowej whisky. Bursztynowy płyn okaże się być zjawiskiem o wiele bardziej złożonym, niż mógłby przypuszczać dobrze znający podlewane byle jaką wódką imprezy Robbie. Fascynacja whisky
udzieli się pozostałym uczestnikom grupy, tworzącym wspólnie niezwykle barwną i komiczną bandę odszczepieńców, w której skład wchodzi przysłowiowy „wsiowy głupek”, kompulsywna kleptomanka i dwóch rzezimieszków... Po wspólnej wizycie w destylarni postanawiają zaplanować - ostatni! - skok. Celem jest kilka litrów starej i bardzo drogiej whisky. Stawką - całkowita transformacja ich losów.

Punkt widzenia Loacha zawsze był wyrazisty i zdecydowany. „Whisky dla Aniołów” może zaskoczyć wielbicieli jego bezkompromisowych filmów z gatunku „społecznego realizmu”, być może in minus. To propozycja zdecydowanie lżejsza, odchodząca od hiper-realistycznego tonu w stronę społecznej fantazji, romansująca wręcz z kinem gatunkowym. Problemy poruszane przez Loacha są jak zawsze wagi ciężkiej: autor pochyla się nad problemami klasy robotniczej, przygląda się bezwolnemu uwikłaniu jednostki w system. Ale już ton tej opowieści jest znacznie cieplejszy, niekiedy wręcz figlarny, a niektóre wydarzenia, które dotąd ujęte byłyby śmiertelnie poważnie i z ideologicznym podszyciem, potraktowane z przymrużeniem oka. „Whisky...” to w pewnym sensie filmowa anegdota – o tyle jednak daleko jej do błahego poziomu, że stworzył ją autor, który o przedmiocie tej opowieści wie absolutnie wszystko. Loach przenosi akcenty tak, jakby za nic miał oczekiwania widzów i krytyków wobec siebie. Czyni to jednak mądrze, kompetentnie, z
wyczuciem. Ja nie mam do niego pretensji za dryf w stronę lżejszego kina, zasygnalizowany już zresztą otwarcie w "Szukając Erica". Po pierwsze – wolno mu, zasłużył sobie na to bardziej niż ktokolwiek inny. Po drugie – na przekór ciężkiemu tematowi, „Whisky...” to po prostu niezwykle przyjemny, dowcipny, ale też wzruszający (bez nachalnej propagandy) film, który sprawia widzowi ogromną frajdę.

dp3ajjd
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dp3ajjd