Terapia na scenie
Przez lata Kolberger nie martwił się o zdrowie. Ale w 2006 roku rak zaatakował ponownie – tym razem trzustkę. Mimo pogarszającego się stanu, aktor nie zamierzał zrezygnować z pracy. Przeciwnie, harował jeszcze ciężej, dając z siebie wszystko.
- Nie chciałem tracić czasu. Bo odkąd zachorowałem, wiedziałem, że muszę się spieszyć. I to jest może ta istotna zmiana, jaką dokonała we mnie choroba. Nie mogę sobie pozwolić na żadne przestoje - opowiadał "Super Expressowi".
Teatr stał się zresztą dla niego formą terapii.
- Na scenie nie myślę o tym, czy lekarstwo działa, czy nie, czy za miesiąc podczas kolejnego badania lekarz znajdzie kolejne przerzuty. Poza tym, pomagam innym. Po jednym ze spektakli podeszła do mnie kobieta, mówiąc, że też ma nowotwór, ale dopiero gdy zobaczyła, jak ja szaleję na scenie, zdecydowała, że skoro Kolberger tak chce żyć, to i ona może chcieć podobnie – tłumaczył w "Newsweeku".