Wypadki na planie
Na tym pech Kalenika się nie skończył. Choć ze starcia z niedźwiedziem wyszedł cało, w scenach z koniem nie miał już takiego szczęścia.
- Gdy pewnego razu jechał na plan filmowy, koń, którego dosiadał pośliznął się i upadł na bok – opowiadał w „Tygodniku Ciechanowskim” Tadeusz Czarnecki, asystent reżysera. - Ponieważ aktor był w zbroi, nie zdążył na czas wyciągnąć nogi i doznał niedużego złamania nogi. Potem przez pewien czas z tego powodu miał nogę w gipsie i był fotografowany tylko z jednej, zdrowej strony.
Kalenik nie był jedynym poszkodowanym.
- Były też inne wypadki, ale żaden z nich nie był śmiertelny – dodawał Czarnecki. - Co najwyżej ktoś od czasu do czasu trafił do szpitala. Było też na planie podczas bitwy grunwaldzkiej jedno zderzenie koni w pędzie. Aż poszła im z nosów krew, ale przeżyły. Trzeba pamiętać o tym, że w tamtych czasach nie było zwyczaju korzystania z usług kaskaderów.