Kupili lalkę z "Krainy lodu" i pożałowali. Rodzina przerażona
Historia jak z horroru. Chcieli tylko zrobić prezent córce, a sprowadzili do swojego domu koszmar. Upiornymi doniesieniami żyje całe miasto i internet.
Kiedy w 2013 r. do kin weszła "Kraina lodu", przez wszystkie przedszkola i szkoły przetoczyła się histeria. Co widać w wynikach box office, bo na całym świecie animacja Disneya zarobiła w sumie ponad 1,280 mld dol.
ZOBACZ REŻ: Prolog - Paweł Kapusta
Wśród dzieci, które oszalały na punkcie filmu, była też Aurélia, córka państwa Madonia z Houson. Nic dziwnego, że w 2013 r. pod choinką znalazła zabawkową Elzę.
Po naciśnięciu guzika, lalka wypowiadała kwestie z filmu i śpiewała piosenki. Dwa lata później zaczęły dziać się z nią dziwne rzeczy.
Nagle lalka zaczęła mówić nie tylko po angielsku, ale też hiszpańsku. Mimo że, jak zapewnia pani Emily Madonia, matka dziewczynki, zabawka nie posiada przełącznika między językami.
To nie koniec. W wywiadzie udzielonemu lokalnemu serwisowi Click2houston.com kobieta utrzymuje, że lalka mówiła, nawet jeśli była wyłączona. Jakby tego było mało, przez 6 lat nigdy nie trzeba było wymieniać jej baterii.
Pod koniec 2019 r. wystraszona rodzina postanowiła pozbyć się lalki i Elza wylądowała w śmietniku. Nie zabawiła tam długo, bo kilka dni później dzieci znalazły ją w szufladzie w salonie.
- Przysięgały, że to nie one. Wierzę im, bo musiałby przekopać się przez pojemnik ze śmieciami na podwórku - mówiła pani Madonia.
Lalka przestała mówić i śpiewać po angielsku i permanentnie przestawiła się na hiszpański. Przerażona Emily zapakowała ją w kilka worków na śmieci, włożyła do jeszcze jednego worka z odpadkami i wyrzuciła. Upewniając się przy okazji, że śmieci zostaną odebrane tego samego dnia, a przeklęta lalka wyląduje w zgniatarce.
Rodzina Madonia wyjechała na kilka dni. Po powrocie lalka przywitała ich na podwórku. Była oparta o ścianę. Jak zapewnia Emily, to ta sama zabawka, bo córka przez kilka lat użytkowania zniszczyła ją i porysowała markerem.
Czy ktoś mógł wyciągnąć lalkę i zostawić przed domem? Wątpliwe – wszyscy widzieli, jak śmieci są wsypywane do pojazdu, a śmieciarka odjeżdża, zapewnia Madonia.
Kobieta zaczęła opisywać perypetie z upiorną lalką w mediach społecznościowych.
"Pomóżcie nam pozbyć się opętanej lalki!" - apelowała na Facebooku Emily Madonia, która nie miała już wątpliwości, że zabawką jest coś nie tak.
O opinię poproszono Kat Blowers, mieszkającą w Arizonie znawczynię opętanych przedmiotów.
- Do lalki Elzy przyczepił się byt, który potrzebuje pomocy. Wewnątrz niej zamieszkał duch, starający się zwrócić na siebie uwagę w nadziei, że ktoś go pokocha i otoczy opieką. Może też potrzebować pomocy, aby się uwolnić - tłumaczy serwisowi Movieweb ekspertka. - To może być również demon, ale bardziej prawdopodobne, że w ten sposób manifestuje się zła energia, wynikająca z jakiejś tragedii – morderstwa, gwałtu czy innej traumy - która skumulowała się w lalce państwa Madonia - mówi Kat Blowers.
Historia lalki rodziny z Houson szybko stała się lokalną sensacją, a posty matki Aurélii komentowane i udostępniane. Internauci z zapartym tchem śledzili kolejne doniesienia, ale też mocno poddawali w wątpliwość wiarygodność doniesień. Padały sugestie, że rodzina stała się ofiarą żartu albo że Emily szuka taniego rozgłosu. Końcu kobieta zablokowała swoje konto na FB.
Jak skończyła się historia niczym z horroru? Rodzina zapakowała Elsę i wysłała bez adresu zwrotnego do znajomego z Minnesoty. Który przymocował ją do maski swojego jeepa.
Według Kat Blowers może skończyć się to dla niego bardzo nieszczęśliwie. A co do lalki, to jej zdaniem na pewno znajdzie drogę powrotną do rodziny z Houston. Widzieliśmy za dużo filmów, żeby wiedzieć, jakie mogą być tego konsekwencje.
Trwa ładowanie wpisu: facebook