Las lekiem na całe zło
To kolejna produkcja ze Skandynawii, która każe nam wejrzeć w siebie.
12.07.2010 11:35
Narratorem filmu jest chłopiec Sebastian, który opowiada o swoich sąsiadach mieszkających na jego ulicy. Sebastian także obserwuje życie trzech mężczyzn: Miszy, Jimmy’iego i Andersa. Każdy z nich szamocze się z życiem. Misza to emigrant, który przyjechał do Szwecji 30 lat temu. Jimmy to młody ojciec, bez pracy mieszkający u rodziców. Ludzie uważają, że prowadzi życie bez żadnego celu. Anders ciężko pracuje i remontuje swój dom. Każdy z nich nie jest szczęśliwy.
Film poprzedza motto zaczerpnięte od filozofa i pisarza Henry’iego Davida Thoreau (sprzeciwiał się obywatelskiemu posłuszeństwu i głosił poszanowanie środowiska naturalnego. Zamieszkał w chacie w lesie nad stawem, by w samotności pisać) - jedyną rzeczą jakiej należy się wystrzegać w życiu to dobre zachowanie. Chodzi tutaj o gorset kulturowy, bycie akuratnym, grzecznym, miłym i schludnym aż do przesady. Stając się kimś takim, człowiek traci radość życia i umiera wewnętrznie. Jedynym ratunkiem dla wyjałowionej duszy jest kontakt z naturą. Trzeba wstać przed świtem, z głową wolną od trosk i iść łowić ryby. Wtedy życie nabierze sensu i harmonii.
Sebastian wypowiada kilka stwierdzeń zaczerpniętych od Thoreau takich jak: ”Twój język nie jest zrozumiały dla wszystkich. Natura to jedyny sposób porozumienia”, „Jeśli roślina nie może żyć zgodnie z naturą, umiera. Tak samo jest z człowiekiem”, „Osiągniesz sukces, gdy będziesz z ufnością podążać za swymi marzeniami. I żyć wg własnych wyobrażeń”.
Dlatego w filmie jest bardzo dużo scen na łonie natury. Mały Sebastian włóczy się po polanach, lesie czy polu pszenicy. Tak spędza całe dnie i wtedy czuje się najbardziej szczęśliwy.
Film podejmuje także temat oczekiwań. Czego oczekują od nas rodzice i społeczeństwo. Wciąż słyszymy jacy powinniśmy być, jak należy się zachowywać i do czego musimy dążyć. Zachowanie odbiegające od przyjętego wzorca nie zostanie zaakceptowane. A może właśnie nie na spełnianiu oczekiwań innych powinno polegać nasze życie? Mamy przecież żyć dla siebie. Nie chodzi o to by mieć piękny dom i drogie przedmioty. To nie uczyni nas szczęśliwymi. Szczęście znajdziemy w obcowaniu z naturą. To jedna z tez filmu.
Angielski tytuł zdecydowanie lepiej pasuje do filmu. „Burrowing” – czyli rycie w ziemi. Główny bohater w ostatniej scenie to właśnie robi. Ucieka z nudnego przyjęcia urodzinowego pięćdziesięcioletniego sąsiada i biegnie do lasu. Gdzie z lubością ryje w ziemi, doszczętnie niszcząc swoje galowe ubranie.
Według mnie w filmie brakuje puenty. Wszyscy bohaterowie zapuszczają się w las. Ryją w ziemi. Ale tak naprawdę nie wiemy czy im to pomaga czy nie? I jak kontakt z naturą pozwala na wyprostowanie własnego życia. Nie mamy szansy zobaczyć na ekranie przemiany bohaterów. Uzdrowienia poprzez naturę (jeżeli w ogóle ono ma miejsce). Na pewno obraz ten jest propozycją bardzo oryginalną i nietuzinkową. Akcja toczy się tutaj nieśpiesznie, a ścieżka dźwiękowa połączona z pięknymi obrazami natury urzeka. Być może po projekcji widzowie nabiorą ochoty na spacer po lesie?