Niebezpieczna misja
Niemczyk wiele razy otarł się o śmierć. Na jakiś czas musiał nawet uciec do Krakowa, gdyż polowali na niego gestapowcy. Potem wrócił do stolicy, aby wziąć udział w powstaniu.
- Nie dostałem wymarzonego karabinu do ręki, ale przenosiłem broń kanałami i przeprowadzałem ludzi – opowiadał Nurowskiej.
Z Ludwikiem, który niejednokrotnie mu pomagał, spotkał się dopiero po wojnie, we Wrocławiu.
- Naradzaliśmy się, co dalej, widoki tutaj były raczej marne i nie zanosiło się na szybkie zmiany. Ludwik od pewnego czasu przeprowadzał ludzi przez zieloną granicę. Szlak wiódł przez Czechosłowację, Niemcy i Austrię, teraz kompletował trzecią grupę, a ja zdecydowałem się do niej dołączyć – wspominał aktor.