Lubin, Goldwyn, Held, Grey - pochodzili z Polski; tworzyli przemysł medialny w USA
Siegmund Lubin, Mark M. Dintenfass, Samuel Goldwyn, Anna Held czy Gilda Gray – to tylko niektóre postaci, które wywarły ogromny wpływ na rozwój przemysłu filmowego i medialnego w Stanach Zjednoczonych, a które wywodzą się z terenów przedrozbiorowej lub obecnej Polski.
Praktycznie nie ma takiej dziedziny w filmie i w mediach, której korzenie – cofając się w czasie – nie sięgałyby Polski - uważa Andrzej Krakowski, reżyser, scenarzysta i producent filmowy, autor książek "Pollywood. Jak stworzyliśmy Hollywood" oraz "Pollywood II. Uciekinierzy w raju". W swoich książkach Krakowski przypomina sylwetki w sumie 21 postaci, w większości mało znanych w Polsce, które miały znaczący wpływ na rozwój przemysłu filmowego i medialnego w Stanach Zjednoczonych i na świecie.
"Mikołaj Rej powiedział, że +Polacy nie gęsi i swój język mają+, ale tymczasem to nie tylko język, ale – moim zdaniem – cały przemysł medialny. Bo nie ma takiej dziedziny medialnej dzisiaj, która zwinięta w czasie nie zaczęłaby się na tych terenach – w przedrozbiorowej Polsce i obecnych terenach Polski” - powiedział PAP Krakowski. I przywołał kilka postaci mających duży wpływ na rozwój przemysłu filmowego i rozrywkowego w USA.
Jak mówił, pierwszym, który to zaczął, był Siegmund Lubin (Zygmunt Lubszyński), który urodził się ok. 1851 r. w Poznaniu lub Wrocławiu. Ten amerykański wynalazca polskiego pochodzenia był optykiem i pionierem kina, twórcą pierwszego przenośnego projektora filmowego.
"Wracam do początku lat 90. XIX wieku. Do tej pory film się oglądało w kinetoskopie, to była jedna kopia i jeden widz w tym samym czasie. Ten ruchomy projektor pozwoli na to, że wielu widzów mogło oglądać tę samą kopię, w tym samym miejscu. I to był początek rozwoju kin” - mówił Krakowski.
Lubin wyprodukował kilkaset filmów niemych, wiele z nich nakręcił osobiście. W jego filmie zadebiutował m.in. Oliver Hardy. Był właściciel firmy producenckiej Lubin Manufacturing Company.
Kolejnym – zdaniem Krakowskiego - bardzo ważnym człowiekiem w rozwoju kinematografii i mediów był Mark M. Dintenfass, który urodził się w Tarnowie. "To człowiek, który jest praktycznie nieznany w Polsce, bo nie było o nim materiałów. Zupełnym przypadkiem udało mi się od rodziny dostać całą historie jego życia, wszystkie pamiątki rodzinne” - dodał. Dintenfass współtworzył dwa studia filmowe - Uniwersal i Warner Bros. „To był jedyny człowiek, który stworzył dwa do dzisiaj istniejące, olbrzymie konglomeraty medialne” - podkreślił autor książek.
Według niego, w latach 20. XX wieku amerykańską kulturę czy rozrywkę zdominowały cztery kobiety z Polski. „Kobiety – piękny temat. Kiedy Pola Negri przyjechała w 1923 r. do Nowego Jorku, kulturą amerykańską rządziły cztery kobiety z Polski. I nikt o tym nie wie” - mówił.
Jedną z nich była Anna Held. „Dzisiejsze wielkie musicale to w prostej linii jej zasługa” - uważa Krakowski. Anna Held (Helena Anna Feld) była amerykańską piosenkarką, tancerką i aktorką polskiego pochodzenia. Występowała na Broadwayu, zyskując opinię jednej z najpiękniejszych kobiet świata. W latach 1897-1913 była związana z Florenzem Zegfieldem.
"Do momentu, kiedy ją spotkał, Zegfield był nikim. To ona napierała, żeby zacząć sprowadzać z Paryża wielkie rewie. I dzisiejszy Broadway to w prostej linii hołd złożony Annie Held – a urodziła się w Warszawie” - zaznaczył.
W literaturze wiodącą wówczas autorką była Anzia Yezierska z Małego Płocka, która – jak mówił Krakowski - stworzyła całą literaturę feministyczną. Na estradzie królowała zaś Gilda Gray, która urodziła się w Krakowie jako Marianna Michalska. Sławę zdobyła dzięki popularyzacji tańca "shimmy", który stał się bardzo modny w latach 20. zarówno w filmie, jak i na scenie.
"To była najlepiej zarabiająca artystka w tym momencie na świecie – 4 mln dol. rocznie w 1921 roku” - podkreślił Krakowski. W muzyce zaś błyszczała Sophie Tucker, która urodziła się jako Sonia Kalisz w Tulczynie (obecna Ukraina), a dla której muzykę pisali Polacy.
"Mamy całą grupę ludzi, którzy się tutaj urodzili, którzy stworzyli przemysł medialny, który dzisiaj króluje światem, bo nie ma silniejszego przemysłu niż przemysł medialny w tej chwili. I o tym mieszkańcy kraju, z którego oni wyszli, nic nie wiedzą” - ocenił.
W swoich książkach Krakowski przywołuje także postaci m.in. Samuela Goldwyna, Poli Negri czy Billy'ego Wildera, reżysera m.in. "Pół żartem, pół serio". A w kolejce czekają m.in. znani aktorzy tj. Walter Matthau, Jack Palance czy Kirk Douglas. „Te pierwsze dwie książki, w których jest 21 postaci, to jest kropla w morzu. Ja mam listę ponad 400 nazwisk, a tych najciekawszych jeszcze nie ruszyłem” - dodaje Krakowski.
Andrzej Krakowski, profesor City College of New York, jest reżyserem, scenarzystą i producentem filmowym. W latach 60. studiował na Wydziale Reżyserii w łódzkiej Szkole Filmowej. W 1968 wyemigrował z Polski. W USA studiował produkcję filmową w American Film Institute i wykładał na wielu amerykańskich uczelniach.