Lucky Luke

"Lucky Luke" to kolejna po dwóch produkcjach o Asteriksie i Obeliksie oraz obrazie "Immortal – Kobieta pułapka" filmowa adaptacja europejskiego komiksu. Niestety wynika z niej, że w sztuce przenoszenia historyjek z dymkami jesteśmy daleko w tyle za Amerykanami.

04.12.2006 18:08

Film Film Philippe'a Halma przypomina, iż Dziki Zachód nigdy nie był bezpiecznym miejscem, ale dzięki takim stróżom prawa jak Lukcy Luke przynajmniej niektórym było łatwiej żyć. Niektórym, bo z porozumieniem z kowbojem mieli problemy bracia Daltonowie - Joe, Jack, William i Averell. Ich największą ambicją było wkroczenie do panteonu najgroźniejszych przestępców Ameryki. Aby ich nazwisko wymieniane było jednym tchem z takimi bandyckimi sławami jak Billy The Kid, bracia postanawiają napaść na bank. Pomóc im ma w tym magiczne sombrero.

Niech nie zwiedzie fanów komiksu belgijskiego rysownika Morrisa tytuł produkcji. "Lucky Luke" ma niestety niewiele wspólnego z legendarnym kowbojem, który szybciej sięga po broń niż jego cień, a po spełnionej misji oczyszczenia Dzikiego Zachodu z przestępców, odjeżdża przy zachodzącym słońcu. Film Haïma to opowieść o braciach Daltonach - co zresztą wskazuje oryginalny tytuł obrazu - i o tym, że marzy im się brawurowy napad na bank.

Lucky Luke i jego towarzysze - przemądrzały koń i najgłupszy pies świata - to jedynie postacie epizodyczne. Nie byłoby w tym nic złego, bowiem scenariusz filmu jest konsekwentny i nawet ciekawie prezentuje losy rodziny przestępców z zawziętą mamuśką na czele. Problem tkwi w odtwórcach głównych ról (Eric Judor i Ramzy Bedia), którzy dwoją się i troją, aby postacie przez nich odtwarzane – najmłodszego i najstarszego z braci Daltonów - były chociaż w małym stopniu tak zabawne, jak te zapamiętane z komiksu. Efekt jest mizerny, podobnie jak rola Tila Schweigera, który jako Lukcy Luke z doklejonym nosem wygląda równie żałośnie jak jego pies Bzik.

Z kina zawiedziony wyjdzie każdy fan filmowych adaptacji komiksów. Zarówno ten, który wychował się na produkcjach z Hollywood jak i ten, który woli dzieła europejskich autorów.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)